Heathrow, 16:42, tym razem GMT+1

No więc gandalf się właśnie dowiedział, że w UK jest strefa czasowa przesunięta, co dało mu kolejną godzine, którą mógł być uprzejmy poświęcić, na:

  1. Aktualizację środowiska (environment) flocka i mozilli do potrzeb włączenia wreszcie patchy leżących od dwóch tygodni w ~/projects/[flock||mozilla]/patches, który to katalog stosuje jako swoistą kwarantanne, w jakiś magiczny sposób wierząc, że te patche tam są sprawdzane i jak odleżą troche to już na pewno mogę go włączyć nawet do stable branch i żadne tam review nie są mi konieczne. Ha!
  2. Przejżenie blogosfery polskiej. Uwaga nr. 1. Jestem zazdrosny o “O mnie” Viedzmy. Zawsze chciałem mieć takie. Zawsze. Na mojej pierwszej stronie WWW pisanej jeszcze na P90 w roku ~96/97 bardzo pragnąłem napisać takie fajne, lekkie, wesołe autobiograficzne coś pomiędzy notką a historyjką. Po raz kolejny obiecuje sobie odkurzyć katalog /server/www/wordpress i skończyć ten własny mod dzięki któremu zaktualizuje wreszcie ten blog. Słowo!
  3. Poszwędanie się po Heathrow tylko po to, żeby kilkakrotnie popaść w niezręczną sytuację kiedy kelnerka/sprzedawca zaczyna rozmowę po angielsku, rozmawiamy, a potem albo ja dostrzegam plakietkę “Marcin”, “Zosia”, “Asia”, albo on/ona widzi moje Ubuntu po polsku… Heh… “ostatni gasi światło”? I tak, panie Kaczyński, Gosiewski, Wierzejski… To Układ przed Wami ucieka z kraju, cały układ. Układ Ludzi Myślących…
  4. Próbie odetkania lewego ucha, po lądowaniu jakie urządził sobie pilot BA, od trzech godzin lewy narząd słuszny mam wyłączony. :/ Nie mogę się doczekać zmian ciśnienia podczas startu za godzinę, będzie super…
  5. Próbie zakupienia przełącznika między europejską wtyczką do prądu a brytyjską, bo trza Wam mości panowie, i piękne panie wiedzieć, że brytyjczycy nie gęsi i swój własny, do k**wy nędzy, model gniazdka mają. Nie będą im europejczycy, czy amerykanie pluć ich modelami w twarz! Z tego co zrozumiałem Australia i południowa ameryka, oraz afryka również postanowiły pokazać, że umieją wymyślić kształt niekompatybilny z żadnym innym. Czekam, aż pan Gosiewski wreszcie zrozumie, że używanie w Polsce europejskiego standardu to poniżanie się i tylko polityka zagraniczna naszych dotychczasowych, tchórzliwych rządów do tego doprowadziła. Czas zerwać z tym imperializmem i wymyślić coś swojego. Niech wiedzą!

To chyba tyle. Blogowo wyrobiłem z 1000% mojej normy dziennej, a już po polsku to w ogóle…

Heathrow, 16:42

Kto by pomyślał, że alegria i temperatury przepędzą mnie z Polski skuteczniej niż Nowa Władza… czułem się koszmarnie, od półtora tygodnia byłem praktycznie wyłączony, niezdolny do robienia niczego poza pseudo-automatycznymi zadaniami związanymi z pracą, walkami na treningach i chowaniem się przed temperaturami. W tym czasie nie wymyśliłem absolutnie nic, nie popchnąłem do przodu żadnego projektu, koszmarne uczucie.

Za godzinę odlatuję do Montrealu, tam do 13tego, potem kierunek na Mountain View i tam spędze kilka tygodni. Nie wiem ile, nie myślę o tym.

Patrzę na listę prawie_gotowych_postów, dwa ostatnie dni z XTecha, opis wypadu do Pragi, recenzja Ubuntu, SLED-a, info o dwóch nowych projektach, progress UI Bugzilli… trochę tego jest 🙁

W dwóch zdaniach to o czym nie warto pisać osobno – zdobywanie wizy kanadyjskiej to katorga. Tak chamskiej, bezsensownej i żenującej organizacji pracy i traktowania klientów nigdy nie widziałem. Petent traktowany jest jak pies, proponuje mu się stanie w kolejkach od szóstej rano, to ma szansę (sic!) załapać się na te wybrane pierwsze sto osób, które przyjmą, rozmowa z paniami w recepcji koszmarna, i dopiero konsul okazuje się być miłym gościem, który nic do Ciebie nie ma. Serdecznie odradzam. W porównaniu do tego, zdobywanie wizy amerykańskiej to prawdziwa przyjemność… 🙁

Ok, lecę, wrócę do życia w Kanadzie to nadrobię zaległości.

Kuba Wojewódzki… no proszę…

Zawsze miałem odmienne zdanie o nim, od większości moich znajomych. Jedyni widzieli w nim showmana, i zapatrzeni jak w każdego idola z telewizorni ślinili się po autograf, inni mówili, że to prostak, jego humor jest na niskim poziomie itp.

Jest, zgadzam się, nie lubie jego Talk-Show, często schodzi poniżej poziomu, ale tłuszcza lubi się pośmiać i z tematów seksualnych i z pierdzenia i tego nikt jej nie zabroni.

Natomiast ten wywiad jest dla mnie potwierdzeniem tego co w nim widzę. Faceta niemłodego, dojrzałego społecznie, o silnie określonych poglądach, bardzo elokwętnego i umiejącego składać myśli w zdania.

Poza tym, trudno mi się z nim nie zgodzić choć w jednym punkcie.(patrz: Nasza, za przeproszeniem, polska, kultura) Twierdzę, że jestem prawicowcem. Kapitalistą, liberałem, wolnościowcem. Podziwiam Balcerowicza, wierzę wyłącznie w samoograniczającą się wolność. Lewica dla mnie to socjalizm, stawianie dobra wspólnoty nad dobro jednostki i rządanie, aby jednostka zerwała z atawistycznym instynktem przetrwania.

Jednak w Polsce to prawica walczy z wolnością, a lewica zdaje się jej bronić (zdaje się, bo jak dochodzi do władzy to jakoś to bronienie jej przechodzi). Zatem wypadałoby, abym w Polsce był lewicowy. Nie mogę niestety, bo w Polsce lewica to postkomunizm. I to w najgorszym tego słowa znaczeniu, przeobrażony, ale ciągle on. Niby “nowy”, ale jak się skrobnie to pod wieszchnią warstwą olejniczaków, błochowiaków i puszów (którzy są, nie oszukujmy się, po prostu palantami) mamy oleksych, gadzinowskich, szmajdzińskich, millerów, sierakowskie, łybackie i kurczuków czyli trupy z szafy. A wiara marcoosa, że jest jeszcze jakaś Nowa Lewica, czysta, nie schańbiona, wolna i ideologiczna, jest po pierwsze imho naiwna, bo taka lewica nie jest skuteczna, więc głosów nie zdobędzie, poza tym taka lewica to związki zawodowe, polityka socjalna i państwo opiekuńcze. Dziękuje.

Prawica to z kolej ciemnogród, zacofanie, i to wszystko czego w Polsce nienawidzę. XIX wiek w XXI wiecznej oprawce. Warto też zauważyć, że obie linie polityczne bazują na tym, że nasze państwo jest nienormalne, inne od państw europejskich. Mianowicie my prawie nie mamy klasy średniej. Mamy klasę wyższą, nieliczną i głównie złożoną z bogaczy (a nie inteligencji), oraz morze klasy niższej. I lewica żeruje na tym proponując państwo opiekuńcze (skoro większość obywateli sama sobie nie daje rady, to atrakcyjna jest oferta, że zajmie się nimi państwo i oni dalej nic nie będą musieli), zaś prawica korzysta z tego, że lud ciemny i da sobie wszystko wcisnąć. Dlatego mówi prostymi zdaniami, odwołuje się do emocji, jest mentorem wskazuje wroga i kreuje świat wiecznej wojny z tym wrogiem, w którym albo jesteś z nami i walczymy z wrogiem razem, albo jesteś przeciw nam i mamy mandat, aby walczyć z Tobą.

I tak, PO także to tego schematu należy. Tam, wydaje mi się, ta warstewka ludzi skupionych wokół idei i “trzymająca poziom” (a także pion) jest trochę większa, ale nadal w swoim składzie mają tych tęskniących do prostoty życia w komunie, mających zapędy despotyczne, katoprawicowe itp.
Ten schemat sprawdza się, nawet w większych miastach i u teoretycznie osób radzących sobie w życiu, ponieważ większość z nich to dopiero pierwsze pokolenie tego typu i jeszcze rodzice albo dziadkowie to kołchoźnicy, górnicy, albo rolnicy. Jedno pokolenie to za mało, aby zmienić kompletnie poglądy społeczeństwa, aby zrozumieli oni, że to co państwowe tego nie ma. Że dba się tylko o to czego się jest właścicielem i minimalizowanie wpływu państwa na nasze życie jest czymś absolutnie koniecznym. To nie przemówi do ludzi wychowanych w komuniźmie. Do nich za to przemówi silny wódz, który walczy z wirtualnym najeźdzcom i mówi prostym, jasnym językiem (jak radio maryja, gdzie wszystko jest takie proste).

Wydaje mi się, że nasza polityka pozostanie taka jeszcze przez co najmniej 15 lat. Musi zmienić się pokolenie, musi poszerzyć się klasa średnia, musi ostatecznie zdechnąć duch PRL-u, aby zmieniła się mentalność, a za nią polityka…

Psychology students…

We all know that Philosophy and Psychology students hates each other. We all know that people go study psychology to cure their problems with themselves.

My theory is that they study psychology to learn about themselves by looking at their own reactions on people answers to their questions.

But that’s sth new (from Nadya, who’s studying IT):
At my faculty, we think the psychology students are the people who can’t handle the math to study AI

Sweet 🙂

Papież w Polsce

Przyjechał dziś do Polski papież. Jakżeż to pięknie, że w naszym katolickim domu, papież czuje się tak dobrze, że czyta te swoje kartki z polskimi zdaniami zapisanymi w niemieckiej transkrypcji fonetycznej, aby jeszcze bardziej pozwolić poczuć, że to nie żaden Benedykt XVI, papież kościoła katolickiego przyjechał, a przynejmniej nie to jest ważne, tylko przyjechał następca Jana Pawła II, jego przyjaciel, który podąża jego ścieżką, odwiedza jego miejsca, robi te same gesty, mówi te same prawdy, i generalnie jest w Polsce traktowany jako taki niezbyt dokładny sobowtór, który ma za zadanie odgrzać emocje jakie żywimy do poprzedniego.

Zastanawiam się, czy polacy kiedyś pozwolą mu być sobą, Niemcem, mówić po niemiecku, nie być takim poglilotą jak Jan Paweł II, nie odwiedzać tych samych miejsc, nie słuchac Barki (która możliwe, że wcale, ale to wcale, ulubioną piosenką Benedykta nie jest), jeść kremówek (jak wyżej), oglądać meczów Cracovii i tak dalej?

Jedyne co wyrwało mnie dziś z przeświadczenia, że cała Polska zapatrzona w Benedykta, szuka w nim tak naprawde Jana Pawła, co musi Benedykta choć trochę irytować, bo choćby nie wiem jak był spokojny, to do cholery jasnej, tak się złożyło, że jest papieżem, a nie sobowtórem JPII, i chciałby pewnie powiedzieć coś od siebie, pójść swoją drogą, a nie być bez przerwy porównywany do poprzednika i pilnowany, aby stanął w tym samym miejscu “co nasz kochany JPII w 1978”, i powiedział te same słowa, i żeby rękę unosił tak jak poprzednik itp…

No więc jedyne co mnie wyrwało z tego stanu absolutnego zapatrzenia w człowieka, który musi czuć, że ludzie nie patrzą na niego, tylko na cień tego na kogo chcieli by patrzeć, to niezastąpiony, arogancki jak zawsze, Kaczyński, który postanowił, pewnie za namową swoich ludzi od PR, że właśnie z piapieża skorzysta, aby odbudować swój wizerunek i mówił dłużej na lotnisku niż gość, choć chyba nie jego chcieli ludzie słuchać, dzięki czemu wszystko się opóźniło, a Warszawa dostała piękne korki.

A wizerunek odbudować musi, bo do cholery co to jest, żeby ciągle występował w TV Gosiewski, z Cymańskim i J. Kaczyńskim, a nie Prezydent? No to mamy…

Miałem też przyjemność oglądać dziś TV przez dosłownie 40 minut. Studio papieskie w TVN24. Przejęzyczenia i twierdzenia:

  • Papież jest dla polaków następcą Chrystusa! To znaczy, zastępca miałem na myśli… (ekspert w studiu. Dan Brown może się schować!)
  • Papież powiedział nam, na spotkaniu z duchowieństwem, że wielu polaków wyjeżdza za granicę i kapłani powinni za nimi podążyć… (ksiądz ekspert w studiu – czego jak czego, ale ksiezy i kosciolow to nam nie brakuje, troche mozemy oddac ;))
  • Witamy na antenie kolejnego księdza!… Gościa znaczy się! (prowadzący [btw. audycje to są w radiu kolego…])
  • Może jestem mało inteligentny, ale ja tam nie słyszałem nic o lustracji (ksiądz ekspert w studiu o wypowiedzi papieża. Wspaniałe rozpoczęcie zdania)

Zapowiada się ciekawie… 😉

XTech – day 2

I wake up around 10:00, and got to XTech around 11:00, but too late to join the Feed Experience talk, so my first talk of the day was a Microsummaries one. Also, I did miss Paul Graham’s talk about Startups and questioned if it’s possible to create a microclimat for startups in europe. He made a rather risky assumption that with time, people in Europe will start speaking one language, and local languages will be used only by old people and in small villages. With all admire to Paul, I’m with the people who think that he should first study europe culture for some time before saying such things.
I really like the idea, it does once more what Firefox is targeting in – improves the web usability in the simplest possible way. It has down to zero UI, and it may improve your workflow if you want to learn how to use it.

XBL2 talk was about mistakes in XBL, and success with XBL and what will make XBL 2 ready. For me, the most important parts was about standardization of XBL by W3C, and the plan to move xml based languages support in Mozilla to XBL. It means that once Opera, Safari, IE or any other webengine supports XBL it can just take XBL code for some language from Mozilla sources and get new language in 0 cost !!! Awesome. It seems that Opera will be the first engine to reuse XBL (2?).

XulRunner talk led by bsmedberg, was a great piece of art. He described the future of XulRunner as the opportunity to move rich web apps out of browser window to self window, and even ability to install web app, keeping it still on the web. Imagine that you could just d&d the web icon to your desktop, and launching it would open XulRunner and load the web app! You can keep to major features of web apps – like ability to easily upgrade, with desktop app behaviors. (on the last day, Hakon described similar goals for Opera). Also, we discussed the possibility of having less than 500 kb Firefox browser that would be platform independent. You could just launch it, and if your OS already have XulRunner, it would just work. No matter of the OS! If your OS doesn’t have XulRunner, it’ll just allow you to install XulRunner from the web. Simple, deadly simple 🙂 (shots: [1], [2])
He also proposed a format for expanding HTML anchors to open new windows as web apps instead of new window for browsing and a bit of future tricks for XulRunner plans. Can’t wait it! Also, during whole his talk, Benjamin had small clock widget on his screen. It was XulRunner SVG+JS based widget. That’s awesome. We did nothing specific to get widgets, and thanks to Gecko platform, we just “have” it 🙂

SVG talk was about how hard SVG is, and having canvas for simplified usage. SVG specs are huge, there’s no goal in trying to support current specs, it’s way to huge. For example Vlad mentioned, that SVG 1.2 was planned to have it’s own network support API. Stupiddddddd! We’re going to keep expanding SVG – it’ll get major improvement in Gecko 1.9 (with reworked reflow, font support on platform level, and fonts, and filters on SVG level), but we’re not going to try to support 100% of current specs, focusing on subsets and waiting for next specs. (shots: [1], [2], [3], [4], [5], [6], [7], [8])
Reflow talk – David described the history of laying out text, starting from paper column layout (where width of the text was an input, and height was an output), to tables, the first revolution where width/height was based on size of internal elements. Then he described floating just to summarize the current html language is totally not prepared to solve web authors needs, basing on the example of float as a thing that should never be used to lay out the page. (shots: [1], [2], [3], [4])
It looked like a call for changes to W3C 😉

Then we took a free wine/juice/water/beer for some time and went to the dinner with Tristan (Mozilla Europe), Ian, Andy (Flock), Max (OpenLaszlo), Daniel Glazman and Laurent Jouanneau (Distruptive Innovations). (shots: [1], [2], [3])
After the dinner, with Andy and Ian we joined Nadia and landed in Mediamatic – barcamp’s place where we spend the evening till late night.

That’s all for now 🙂

Narcotic

I don’t know why… it’s just.. it’s just so totally positive, I got addicted.

First song, and another. I (like many others who commented) just hold the latter song in background tab all the time.

I don’t understand the nature of this music, I don’t know how it’s possible, but it so amazing, just try to listen to it longer than two minutes – you’ll relaunch it. Also, when I got addicted, I read the comments and thought – “Ah! So I’m not the only one with my addiction” 🙂

I’m looking for more music by these band(?). Loituma! :]

Cause who’s going to listen to mother saying no
when we’re all busy dancing to and fro!”

Nasza, za przeproszeniem, polska, za przeproszeniem, kultura…

Ano stało się. Stanisław Lem zmarł dziś w nocy. Wielki człowiek, wielki umysł, autorytet. Kto wie czy nie ostatni, kiedy odeszli prof. Tischner, Jan Paweł II, Jan Nowak Jeziorański, Czesław Miłosz, Jacek Kaczmarski, Zygmunt Kałuzyński… Ilu zostało? ksiądz Boniecki i… nie wiem, trudno mi w tym momencie podać inne nazwiska. Nazwiska ludzi, których zdania nie sposób nie szanować.

Taki stan rzeczy to wynik kilku czynników. Od dwóch walców, hitlerowskiego i stalinowskiego, które przetoczyły się przez Polskę wybijając inteligencję tego kraju, przez dzisiejszą abnegację wartości, aż po “pokolenie big-brothera”, które jest moim zdaniem znacznie celniejszym określeniem niż wszystkie generacje nic, X, zero, czy JPII. Jest jednak jeszcze jedna przyczyna, która sprawia, że my, jako naród, absolutnie nie nadajemy się do bycia “wielkim”. Nasze korzenie.

Postaram się po krótce omówić trzy pierwsze punkty, ostatni zostawiając sobie na koniec, jako wymagający najlepszego udowodnienia (gdyż jako jedyny jest wnioskiem moim własnym).

1) Walce

Polska ma pecha. Umieszczenie nas między Niemcami a Rosją, było wybitną złośliwością, czy Pana Boga, czy losu. Rozbiory, I Wojna Światowa, II Wojna Światowa, Stalinizm, Komunizm, to właściwie esencja naszych ostatnich 200 lat. Krótkie okresy takie jak 20-lecie międzywojenne, czy III RP nie miały szansy nic tu naprawić. Wspólną cechą wymienionych okresów w historii Polski jest śmierć inteligencji. Inteligencji w znaczeniu sfery ludzi, którzy tworzą kulturę, cechują się wyższym statusem społecznym, politycznym, elokwencją, wykształceniem, słowem – elity kulturalnej. Wojny zabijały wszystkich, ale juz w Powstaniu Warszawskim, gineli głównie ludzie, którzy świadomie, rozumiejąc tragedię, szli na nie. Śmiem twierdzić, że w większości była to owa Inteligencja. W okresie zaborów, tępiona, lub przynajmniej mocno ograniczana była polskość, jako taka, w okresie stalinizmu, Inteligencja była wybijana, w okresie komunizmu, nielubiana. I o dziwo sądzę, że komunizm zaszkodził tu najbardziej. Trwając 40 lat miał dość czasu, aby wpłynąć na pokolenia, pokolenia, które aby piąć się w górę potrzebowały być towarzyszami, robotnikami i idiotami, a nie pisarzami, filozofami, naukowcami. Na takich kariera nie czekała. Po drugie, poprzez odwrócenie drabiny społecznej, wypychała w górę, zapewniała pracę, mieszkanie w stolicy itp. warstwom wiejskim, najmniej wartościowym pod względem intelektualnym. Nagradzała SB-ków, posłusznych partyjnych, cały ten motłoch, który nie musiał posiadać ani krzty inteligencji, aby zajmować ważne stanowiska, przenieść się do dużych miast i tworzyć ekosystem państwa. W efekcie, gdy drabina znów się odwróciła w stronę, która utrzymywana jest przez zachodni świat, nagle okazało się, że nasz naród posiada marginalną liczbę osób o doświadczeniu i poziomie intelektualnym pozwalającym im sprawować wysokie funkcje. Resztę obsady trzeba było dobierać z poprzedniego systemu…

Dodatkowo komunizm uczył nas, jako naród, kombinować, oszukiwać, kręcić, tworzył wprost idealną glebę dla krętaczy, dla kumoterstwa, nepotyzmu, uczył nas jak oszukiwać o każdy grosz, lenić się i odwracał wszystko w krzywym zwierciadle.
Dziś, choć minęło 16 lat cały czas odczuwamy tego rezultaty. Kiedy kolejny pracownik idzie do firmy, w której pracować nie chce, kiedy kolejny leń siedzi na bezrobotnym, kiedy kolejny szef dużej firmy żałuje podwyżki 400 zł pracownikowi, który dzięki temu przestałby pracować nad “fuchami” i dałby firmie znacznie więcej, kiedy w kolejnej firmie w ramach cięć każą płacić za kawę, a zwłaszcza kiedy naród, kompletnie pozbawiony uniwersalnych ideii i przekonań, zmienia je z wyborów na wybory o 180 stopni, zależnie kim ostatnio się sparzył. To wynik komunizmu.

Dodatkowo, brak elit intelektualnych powoduje, że nie mamy się kogo słuchać. Nie ma nikogo, kogo głos mógłby zmienić losy wyborów. A jeśli ktoś taki jest, to z elitą intelektualną nie ma nic wspólnego… (Andrzej Lepper, Tadeusz Rydzyk)

2) Abnegacja

Jesteśmy narodem niebywale zakompleksionym i introwertycznym. Narodem, który wychowany w chorych “zasadach” i “regułach” nie dyskutuje o pewnych aksjomatach, boi się przyznać do własnych słabości, okłamuje siebie i innych, nie chce uświadomić sobie swoich problemów i przestać samych siebie, we własnych oczach, wyolbrzymiać. Jestem absolutnie przekonany, ze nasza głęboka religijność ponosi za to lwią część winy. Nie religia, to nie ma z nią wiele wspólnego, ale jej polska odmiana. Polski Kościół Katolicki, ta jego część, która nie uczy nas wiary, tylko uczy nas się bać, nienawidzić innych zdań i światopoglądów, uczy nas nie myśleć, tylko słuchać, nie wybierać, tylko podążać, leczy nasze kompleksy każąc nam wierzyć, że jesteśmy Narodem Wybranym i uczy jak nienawidzić tych, którzy dowodzą, że nie jesteśmy. Że jesteśmy tylko jednym z wielu postkomunistycznych narodów, który dość słabo się rozwija, nie daje sobie rady z przemianami i którego psychiczne problemy blokują przed odrzuceniem błędów przeszłości.

Ale z nie jest już winą żadnej religijności, to, że leczymy swoje kompleksy poprzez odrzucanie autorytetów. Moim zdaniem, przyczyną są już tylko kompleksy (choć zawsze można dowodzić, że kompleksom winny jest Kościół ;)). Wstydzimy się tego, że jesteśmy leniwi, że trudno w Polsce jest się wybić, i raczej jest to dziełem przypadku, niż zdolności, inteligencji i pracy. Brzydzimy się też myślą, że mogą być ludzie na tej planecie, którzy są od nas do czegoś lepiej predystynowani. Szybsi, silniejsi, lepiej umuzykalnieni (nienawidzimy Murzynów), bardziej gospodarni, lepsi w ekonomii (nienawidzimy Żydów i Azjatów), szczęśliwsi dzięki prostocie i brakowi wojen (nienawidzimy Amerykanów), albo, co chyba najgorsze, po prostu inteligentniejsi. Mierzi nas myśl, że ktoś może po prostu urodził się znacznie od nas inteligentniejszym i nie mamy szans go zapyskować, zakrzyczeć, zarzucić naszą nienawiścią, nie mamy szans mieć więcej racji.

Od pewnego czasu jeżdzę po świecie, przynajmniej zachodnim. Rozmawiam z ludźmi z wielu krajów, Chin, Nowej Zelandii, Czech, Belgii, USA, Kanady, Meksyku, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemiec… I jedną z różnic jest właśnie to dopuszczenie do myśli, że możliwe, że ja nie jestem najlepszym materiałem na myśliciela. Tam jest to oczywiste, w Polsce nie. I znowu widac wpływ komunizmu… “Nawet sprzątaczka może zostać prezydentem”, nawet Lepper może zostać wicemarszałkiem, Elżbieta Kruk przewodniczącym KRRiT, a Samoobrona 3 największą partią w sejmie.
(btw. często podawany kontr-przykład z Bushem jest nietrafiony, w USA funkcja prezydenta, gubernatora itp. to przede wszystkim wynik popularności, za każdym z polityków, którzy mają jakiekolwiek szanse na stanowiska stoi piekielnie mocny sztab specjalistów i to oni podejmują decyzje, które są wydawane pod marką tegoż prezydenta czy gubernatora. To inny system, niż w Polsce).

Wracając do abnegacji. Objawia się ona tym, że w Polsce nie istnieje chyba żaden człowiek, którego dokonań, wiarygodności, poziomu, inteligencji czy wiedzy przynajmniej 1/4 kraju by nie negowała. Podając dowolne nazwisko, mam pewność, że przynajmniej co czwarty z ludzi wokoło będzie miał o nim złe zdanie. I nie chodzi o to, że się z nim nie zgodzi, ale też powie, że jest to żałosny kłamca, idiota i generalnie dowiedzie, że nie ma żadnego powodu, aby go szanować.

To niebezpieczne. W kraju pozbawionym jakichkolwiek autorytetów, bardzo trudno takie wytworzyć. Lem był jedną z takich postaci. Poza marginesem fundamentalistycznym, Lema szanował każdy. Nie każdy musiał sie z nim zgadzać, nie każdy musiał uznawać jego przekonanie o słuszności wojny w Iraku, ale każdy kogo znam szanował jego zdanie.
Brak takich autorytetów, szczególnie mocno widoczny w dniach kiedy umierają Wielcy, wynika z kompleksów, oraz z pewnego syndromu, który sprawia, że politycznie bliżej nam do bliskiego wschodu niż europy. Braku elektoratu centrowego. Wiekszość świata zachodu posiada w gruncie rzeczy podobne podejście do świata. Wychowani w duchu tolerancji, równouprawnienia, szacunku do drugiego człowieka, wolności słowa, demokracji, kapitalizmu, laicyzmu państwa i władzy oraz społeczeństwa obywatelskiego mogą głosować na różne partie, ale gdyby którakolwiek z nich zamachnęła się na pewne pryncypia, nie zdobędzie większości. Oczywiście, na tle nudnego centrum, od czasu do czasu, wyczuwając koniunkturę na chwilę wyskoczy w górę jakiś skrajny ekstremistyczny polityk, ale to tylko chwilowe i pryncypialnym ideom nie zagraża. Obecne pokolenie Polaków nie jest wychowane w duchu żadnej z powyższych ideii, i tak naprawdę dzielimy się politycznie i społecznie na prawicę, lewicę, i tych, którzy olewają. Prawicy i Lewicy jest więcej niż na zachodzie, i póki (z przykrością to pisze) pokolenie naszych rodziców nie wymrze, tak pozostanie. Ludzie, którzy spędzili większość życia w komuniźmie, nigdy nie uwolnią się od niego. 🙁 Natomiast ta rosnąca grupa olewających, to właśnie, w normalnym społeczeństwie, elektorat centrum. Ludzie wychowani w poczuciu, że w wyborach należy głosować, że jest to Święto Demokracji, głosują zawsze, a ponieważ nie walczą, to nie głosują na żadne lewice ani prawice, tylko na partie centrowe. To czy dana partia jest troszke bardziej konserwatywna, czy troszke bardziej liberalna, czy troszke bardziej społeczna czy troszke bardziej kapitalistyczna to inna sprawa, ale walka odbywa się między dużymi partiami polityków podzielających pryncypialne idee, i różniących się metodami ich wykonania.

W Polsce, z braku elit politycznych, autorytetów i generalnie ze względu na naszą niechęć otwarcia na różne idee (w tym taką, że są od nas ludzie mądrzejsi), głosujemy niemalże losowo, zależnie kto ostatnio się zbłaźnił, bardziej “przeciw” komuś niż “za” kimś. Politycy (nie elity, bo ich nie ma) dostosowują się do zapotrzebowania i sa równie żałośni.

A my dalej nie szanujemy nikogo, jako naród nie pozwalamy nikomu wspiąć sie w góre, nie uznajemy nikogo za elitę intelektualną, bo jeśli ktoś, choćby nie wiem jak mądry, powie coś z czym się nie zgadzamy, to nasz umysł znajduje drogę do udowodnenia sobie i innym, że to ten “niby” autorytet się myli, a nie my. Dzisiejsza władza pogłębia tę zapaść ideologiczną, prezes Kaczyński już tłumaczy, że albo ktoś się z nim zgadza, albo jest kłamcą i kretynem, a jeśli Trybunał Konstytucyjny wskazuje, że jakiś jego projekt przeszedł niezgodnie z konstytucją, to zamiast przyznac się do błędu, zaczyna siać sugestie, że Trybunał nieomylny nie jest, ufać mu się nie powinno, i właściwie, możliwe, że trybunał też jest kłamcą, bierze w łape od naszych wrogów, i należy do łże-elity. To fenomelnalny przykład tego jak podchodzimy do każdego kto się z nami nie zgadza… Naród uczony nie myśleć, nie otwierać się na inne poglądy, zatrzaskiwać we własnych przekonaniach (narzuconych przez szamanów danego pokolenia), broni się przed otwartmi dyskusjami, w obawie, że mógłby nie mieć racji, oraz obala wszelkie potencjalne autorytety, w obawie, że autorytety nie zgodzą się z nim.

3) Pokolenie big-brothera

To jakby naturalna konsekwencja poprzednich dwóch punktów. Skoro nie ma autorytetów, to autorytetem może być każdy, a w szczególności JA. Mogę być autorytetem dla samego siebie, a także dla innych we wszystkim. Na szczyty dochodzi się dzięki uległości i kontaktom, więc mogę dojść tam i ja, choćbym był leniwy i głupi. Nie chcę mi się pracować, a winę za to, ponoszą inni, a skoro ponoszą inni, to ja moge być dalej autorytetem. Skoro jestem autorytetem, to nie słucham, nie czytam, tylko mówie. Skoro nie czytam i nie słucham, to czas potrzebny w dyskusji na to, aby druga strona powiedziała swoje zdanie, poświęcam na przygotowanie swojej, błyskotliwej repliki. Dodatkowo, dzięki takiemu podejściu unikam niebezpieczeństwa zetknięcia z innym poglądem niż mój oraz przykrej konieczności za wszelką cene udowodnienia sobie, że tamten pogląd jest gorszy niż mój (co mogłoby być trudne). Aby naród nie miał problemów z tematami drażliwymi, poważnymi, niebezpiecznymi dla spokojnych przekonań usidlających kompleksy, to niech do milionów docierają tylko Ci, którzy nic do powiedzenia nie mają. Nie mając nic do powiedzenia, nie są groźni. Najlepiej, żeby karmili moje przekonania o tym, że jestem pokrzywdzonym przez los narodem wybranym, który dawno by zawojował świat, tylko okoliczności i wrogowie nie pozwalają. A skoro nie pozwalają, to nadal mogę, ja – autorytet – siedzieć w fotelu i oglądać moich nic nie wartych idoli…

Takie myślenie ma kolosalną skuteczność i ogromną zaletę. Utrudnia w ogromny sposób wykształcenie elity. Bo elity dostępu do mediów nie mają. Media Publiczne niosą “misję” poprzez teleturnieje, reality showy, talk showy, i inne showy, oraz, w wydaniu Kaczyński, zastępy księży, którzy nic do powiedzenia nie maja. W takiej sytuacji umysły, które z powodu choćby tego, że nie wychowały się w świecie bez elit, czyli pokolenie starsze, elit szuka. Autorytetów, które pomyślą za nie. I dostaje je, w postaci Rydzyka.

4) Kultura

Wczoraj przytrafiło mi się obejrzeć występ zespołu Gaelforce-Dance. Nie był to występ fenomenalny, ale z całą pewnością bardzo dobry. Jednak po raz kolejny skłoniło mnie to do porównania tradycji ludowych i kulturowych Polski i Irlandii. Słuchając muzyki celtyckiej, irlandzkiej lub szkockiej, nordyckiej, fińskiej, hiszpańskiej, meksykańskiej, brazylijskiej, japońskiej, chińskiej, indyjskiej i porównując ją z polska muzyką ludową, jestem przerażony. Nasza muzyka nie ma żadnego ugruntowania w legendach i kulturze. Każdy element naszych tradycji jest rozproszony i tak naprawde trudno w tym znaleźć coś naszego, własnego. Albo pochodzi z Kościoła Katolickiego, albo z Rusi. A już absolutnie nie jest to atrakcyjne kulturowo dla świata. Z racji tego, że jako młody chłopak w teatrze muzycznym odsłużyłem swoje kilka lat, z muzyką polską zapoznałem się trochę, dziś porównując ją z kulturami innych krajów wydaje mi się ona niesamowicie płytka. Jakie posiadamy legendy? (wchodzę w buty prof. Tolkiena, który pytał o to samo na Oxfordzie, ale ja raczej drugiego Hobbita nie napiszę ;)) Jak łączą się one z naszą muzyką ludową? Jakie szanse ma nasza muzyka ludowa w dzisiejszym świecie?

Nie są to pytania bezpodstawne! Irlandzka kultura ma się świetnie! W irlandzkich pubach słychać irlandzką muzykę, nie MTV, w irlandzkiej muzyce opowiada się irlandzkie legendy, a w polskiej? Czy za całą polską kulturę uznamy pseudo-góralską muzykę Brathanków? A co z resztą kraju? Tam nie ma tradycji?

Co by wyszło, gdyby mając nieograniczony budżet chcielibyśmy przygotowac profesjonalne przedstawienie muzyczne pokazujące naszą polską kulturę w świecie? Czy mamy jakiekolwiek szanse zainteresować nią młodzież zachodnią? Czym różni się nasza tradycja ludowa od czeskiej, słowackiej, ukraińskiej, rosyjskiej? Co czyni nas atrakcyjnymi? Moim zdaniem absolutnie nic.

Muzyka irlandzka jest pełna pasji, czasem skoczna, szybka, wesoła, czasem wolną i zawsze piękna, lekka; polska muzyka kojarzy mi się bardziej z zawodzeniem wiejskich kółek różańcowych, które górolszczyzną wyją, o panu Bogu i takich tam poprawnych politycznie tematach. To wszystko jest absolutnie płytkie, jednowymiarowe, wskazuje, że tradycje tworzono tak, aby mogli tę muzykę wykonywać ludzie nie umiejący śpiewać, tańce, tacy, którzy tańczyć nie umieją, a legendy opowiadali Ci którzy opowiadać nie umieli. Dlaczego słuchając muzyki irlandzkiej moja wyobraźnia podsuwa mi irlandzkie legendy, lasy, krajobrazy, wiele wieków mitycznych zdarzeń, królów, epok, bardów, celtycka zaś drudiów, mocy i magii, a polska przaśnych bab z koła gospodyń wiejskich i nalanych wiejskich chłopów kręcących się w koło?

Czy to ma wpływ na aktualny stan Polski? Jeśli tak to jaki? Wydaje mi się, że jeśli nie ma, to tylko dlatego, że nasza własna tradycja ludowa jest absolutnie pozbawiona wartości.

Oczywiście, nie twierdzę, że wszystkie kraje wokoło posiadaja wspaniałe tradycje ludowe, dowodzę tylko, że trzy pierwsze czynniki, na dodatek połączone z brakiem zakorzenienia naszych przekonań we własnych tradycjach dają mieszankę, która odbiera mi nadzieję, że w ciągu najbliższych 3-4 pokoleń możemy dogonić cywylizację zachodu. Bo żeby ją dogonić, należałoby najpierw znaleźć autorytety, wysłuchać ich, zgodzić się ogromną większościa narodu, w która stronę chcemy iść i razem, ogromnym wysiłkiem tę europę gonić… A do tego nam chyba się nie spieszy…

“Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem.” Stanisław Lem