Montreal w czwartkowe popołudnie…

Lot opóźniony z powodu złej pogody w Philadelphii. Pech. Potem i tak lot do San Francisco zajmie mi jakieś 5 godzin. A potem z SF muszę się dostać do Mountain View…

W poniedziałek rano ruszyliśmy z Montrealu do Bostonu po drodze zwiedzając wszystko po kolei. Dotarliśmy do Salem, do Rockport i do Ipswitch, ale z powodu jakiegoś wypadku w tunelu do Bostonu dostać się nam nie udało. Dzięki temu zamiast latać po mieście i stać w korkach lataliśmy po brzegu atlantyku i zwiedzaliśmy “zabytki” jeśli można nazwać starożytne miejsca z przed 300 lat 😉

Troche zdjęć porobiłem, odpocząłem (4 dni…) i na szczęście znów mechanizm zadziałał. Mechanizm, który sprawia, że kilka dni odpoczynku powoduje głód pracy przy projektach, mnóstwo motywacji i chęci do tworzenia… Zobaczymy co z tego wyjdzie, skoro teraz 3 tygodnie będę w miejscu wprost stworzonym by tworzyć :>

Aha, Montreal jest fajny, tylko po co w tym Quebecu wszyscy po francusku mówią i ciągle gadają o odłączeniu się od Kanady, a z kolei kanadyjczycy twierdzą, że jak Quebec się odłączy to oni się przyłączą do USA… A w USA demokraci mówią, że chcą przyłączyć Kanadę, a republikanie, że nie chcą… A największy problem kanadyjczyków to czy własnościowe mieszkania są ok czy są anty-socjalne… Największy problem, rozumiecie? Jaki to musi być kraj…? Ehh…

6 thoughts on “Montreal w czwartkowe popołudnie…”

  1. Jaki kraj? “sfrancuzialy” 🙂 W ramach weekendowej rozrywki podsylam fotke, ktora z narazeniem zycia (i aparatu, na ktory sepili sie pokojowi rewolucjonisci psia ich mac) zrobilem tej wiosny w Paryzu. Jak widac, Francuzi maja jeszcze wszystko przed soba. Na razie w ramach ochrony praw pracowniczych udalo im sie wywalczyc wzrost bezrobocia – mlodego Francuza nie mozna zwolnic przez dwa lata, niezaleznie od tego jak pracuje. Ciekawe, kto ich zatrudni?
    Interesujaca kultura, w ktorej praca nie jest traktowana jako realizacja kontraktu, tylko prawo czlowieka.

    Jesli chodzi o Mountain View, zakladam, ze odrywasz sie czasem od “tworczych projektow” i jestes stalym bywalcem w sasiednim Paramount’s Great America, parku napakowanym rollercoasterami?..

  2. rafalski: Nie, w wolnych chwilach chodze na treningi K-1 i BJJ 🙂 Oraz namawiam miejscowych tubylcow na gre w “soccer” 😉

  3. E tam. W Quebecu mówią po francusku, bo przez ponad dwieście lat się przyzwyczaili. Czemu się nie dziwisz, dlaczego w Polsce mówi się po polsku?

    Następnie… o odłączeniu się to gadają, ale na gadaniu zawsze się kończy, z rozmaitych przyczyn socjoekonomicznych. To gadanie służy dwóm celom, raz populizmowi, dwa dostaniu więcej kasy z Ottawy.

    Nie wiem którzy Kanadyjczycy chcieliby się przyłączyć do USA, chyba że ci w Calgary – bo dla reszty kraju różnice między Stanami a Kanadą (na korzyść Kanady, a jakże) stanowi dumę narodową i pocieszenie po pogodzie o zaletach wątpliwych, a nabijanie się z głupich Jankesów trzeci sport narodowy po lacrosse i hokeju.

    A problemy są, chyba że się na podstawie Montrealu wyciąga wnioski na temat całej Kanady.

    No. To ja tyle.

  4. A, zapomniałem. USA próbowały raz przyłączyć Kanadę. Mieli pecha, bo rok był tysiąc osiemset dwunasty, Kanada była częścią imperium brytyjskiego, a imperium brytyjskiemu plan się średnio spodobał i królewska marynarka nieco w realizacji planu przeszkodziła. Tak w skrócie.

Comments are closed.