Styczeń w mgnieniu oka

Ciężko w to uwierzyć, ale 1/12 roku 2009 już minęła…

Miesiąc pracy z siedziby Mozilli w Mtv… wspaniałe doświadczenie 🙂

Krótki roadmap dla mnie.

Piszę to siedząc na lotnisku w San Francisco, jest 9:33 rano, za 30 minut mam samolot do Seattle, skąd potem lecę do Victorii. W Victorii spędzę 3 dni na pilotażowych badaniach do pracy licencjackiej n/t środowiska studenckiego na uczelni Uvic (które następnie będę porównywał z moją rodzimą uczelnią i drażnił tym władze mej uczelni).

Z Victorii udaję się do Vancouver, a z Vancouver do Warszawy na jedną ósmą dnia (takie loty, nic nie poradzę) skąd w przyszły piątek przesiadam się do Brukseli. Potem FOSDEM przez cały weekend, a we wtorek ląduje w Warszawie. Na dobre.

Przemyślenia. Długie, nieuporządkowane, lotniskowe, poranne, nie czytać 😉

Continue reading Styczeń w mgnieniu oka

IT shoppingmania

W Polsce mamy kilka dużych sklepów, w których można zakupić elektronikę – Media markt, Saturn, może coś jeszcze. Dwa wymienione tutaj mają jednego właściciela, co dodaje szczególnego wyrazu zaściankowości jaka istnieje w polskiej branży sprzedaży elektroniki.

Sytuacja jest… jakby to… diametralnie inna za tą dużą kałużą, gdzie w bay area mamy Best Buya, Fry’s i wiele innych przeogromnych marketów stricte elektronicznych. To takie miejsca gdzie można kupić wszystko to co, np. w Saturnie, plus dziesięć razy więcej. Nie da się przesadzić w opisie wielkości tych sklepów.

Dziś razem z Karo poszliśmy do Fry’sa w  Sunnyvale. To pierwszy, oryginalny sklep Fry’sa. Fry’s powstał gdy pewien ojczulek postanowił dla synów założyć sieć sklepów spożywczych – Fry’s Supermarkets, a synkowie uznali, że kapusta i chleb to głupi sposób na biznes i zamiast tego zainwestowali kasę w Fry’s Electronics. Pierwszy sklep otworzyli właśnie w Sunnyvale.

Fry’s powstał w czasach gdy Krzemowa Dolina była elektronicznym Dzikim Zachodem – miejscem gdzie pierwsi pionierzy informatyki eksperymentowali z oprogramowaniem, to tu powstawał Apple, IBM, HP… To tutaj był słynny Homebrew Computer Club w którym zawiązywał się Apple i Microsoft, pierwsze kłótnie prowadzili Wozniak, Jobs, Ballmer i Gates, to tutaj Clinford Stoll scigał pierwszego hackera (co świetnie opisał w książce Kukułcze Jajo), tu działali pierwsi Phreakerzy (w tym Jobs i Wozniak), tu pisali pierwsze programy i tworzyli pierwsze komputery, tu na Berkeley, tu w Stanford, mówiąc w skrócie – to tu.

I choć wiele lat mineło, atmosferę pierwszych pionierów czuć tutaj na każdym kroku. Jest muzeum komputerów, jest mnóstwo garaży w których eksperymentują startupy, są imprezy takie jak Super Happy Dev House gdzie młodzi ludzie zainteresowani informatyką zbierają się aby napić się piwa i wymienić pomysły, i nadal ludzie tutaj tworzą własne komputery. Fry’s ma cały ogromny dział półprzewodników, układów scalonych, mostków północnych i czego tam jeszcze trzeba aby zbudować własny procesor, własną płytę główną lub własny komputer…

Ale ma też więcej… znacznie więcej. Myszki – ściana myszek, słuchawki – sciana słuchawek, procesory – ściana procesorów, karty graficzne, monitory, drukarki, słuchawki, mikrofony, kable, coolery, obudowy, laptopy, klawiatury, routery, switche, wifi, ipody – wszystko ma swoją ścianę. I jeszcze więcej.

Inną wiadomością jest z kolei ogłoszenie dziś przez innego giganta branży – Circuit City – likwidacji całej firmy w USA. Od jutra do marca rozpoczyna się kompletna wyprzedaż z magazynów. Jedni widza w tym wynik recesji, inni (zwłaszcza sami amerykanie) zwracają raczej uwagę, że CC było najgorszą z sieci sprzedaży elektroniki i wcale nie żałują, że znika.

Z kolei dla klientów to… no coż… łakomy kąsek. W USA sprzedaż w ogóle spadła, święta nie przyniosły specjalnego dochodu i wygląda na to, że CC będzie musiało dać naprawde duże obniżki, aby z likwidacji coś wyszło. Dramat dla nich, święto dla nas.

Zakupy elektroniki w takim ekosystemie to prawdziwa przyjemność. Jest jej dużo, co chwila są jakieś okazje w jednym ze sklepów i w efekcie jeśli składasz sprzęt albo szukasz czegoś nie desperacko, to wystarczy dać sobie tydzień czy dwa i któryś z gigantów robi na to zniżkę. Do tego dodaj taką akcję jak CC i mamy raj dla nerdów z możliwością kupienia mnóstwa rzeczy bardzo tanio. Podobnie rzecz ma się ze sprzętem AGD i urządzaniem mieszkania – wszytkie te sieci sprzedają też lodówki, pralki, kuchenki, odkurzacze, kino domowe… zaczynam naprawdę żałować, że po zamianie mieszkania czeka mnie meblowanie go w Polsce, a nie tutaj. Ciągle mam poczucie, że w Polsce mogę dostać tanio rzeczy o niskiej jakości, albo bardzo drogo rzeczy o niezłej, zaś tutaj moge dostać za niewiele większe pieniądze rzeczy o dobrej jakości albo za troszkę większe rzeczy o bardzo dobrej.

Innymi słowy w tutaj nie dostanę słabej jakości, a dobra jakość jest tańsza. Tak jest z kurtkami – wszyscy noszą Columbusa albo North Face, nie jako snobizm, tylko dlatego, że jest dość tanio, i niewiele drożej od słabszych marek, tak jest z elektroniką, sprzętem domowym, samochodami… no jakoś przyjemniej robić mieszkanie w takich warunkach…

Na razie zbieram się na jutrzejszą wyprzedaż do CC choć tak naprawdę nie potrzebuje nic wielkiego, więc będę rozsądnie wypatrywał na okazje… (aż szkoda, że nie brakuje mi nic do kompa w takiej sytuacji :)).

Landed in MtV

After almost a year of working for Mozilla remotely, I finally made it to find a month of time to spend working directly from the California HQ.

It’s such a great experience for me. I don’t need to hurry, I don’t need to talk to everyone on the day one, I have plenty of time to play table tennis, walk around MtV downtown, go to the cinema (Spirit) with my gf. For the first time in a long time I don’t have university on my head, and all the time on earth can be devoted to sunny (+19 celsius) weather, mozilla experience and my gf.

For this weekend we plan to visit SF and maybe go for San Jose Sharks game? 🙂

oh, and of course Fry’s experience – I’m a nerd, right?

Meeting old buddies

I just spent a day at Flock HQ in Victoria.

I never had a chance to meet any of them when I was working for Flock, but they all seem to be very friendly and aware of the past, so I didn’t have to go through the rather confusing moment of explaining why I’m there and who I am. 🙂

We were chatting about the future of Flock, plans for the next year and a bit (hey, we’re Canada) weather… 😉

It’s exciting to see them moving forward beyond 2.0 (gosh, I remember I couldn’t imagine Flock 1.0…). One of the topics was of course l10n, especially they had several problems with it which resulted in lack of Flock 2.0 l10n releases for a few months now.

It seems they have a clear plan to release Flock 2.0.3 early January with all locales finally. I did my best to politely express how much localizers are pissed off by lack of their release on the very day of en-US release. We’ll see… 😉

I also demoed silme and l20n concepts which was received with a warmth welcome. It seems they are interested in the area and I will keep them up to date. It would be extremely valuable if they decided to devote some coding power to silme based webtool, but I don’t expect that anytime very soon. Maybe once we’re near the release?

One concept we covered was HTML localization. I had HTML localization on my mind since the early days of silme and they motivated me to rethink the concept.

Basically we could use XPath for getting ID’s and then get values. The crucial part is to make sure we split phases when we localize or change localization, and phases when we change layout. Only then we can update XPath based ID’s accordingly to avoid double localization… I’ll dig it deeper over weekend.

Lessig o Obamie

Wszyscy czytający mój blog pewnie już obejrzeli, albo chociaż wiedzą, że Lessig poparł Obamę i nagrał nawet videocast tłumaczący dlaczego Obama.

Dziś, za Johnem Lillym, wrzucam wywiad z Lessigiem gdzie tłumaczy on na początku dlaczego (tak jak ja) uważa on, że Obama to nie jest po prostu dobry kandydat, czy ciekawy człowiek. Obama to ktoś absolutnie, niesamowicie wyjątkowy. Nie trzeba się z nim zgadzać, ani popierać go na każdym kroku. Jego niezwykłość nie polega na tym, że jest nieomylny czy, że jest (cytując marcoosa) “Mesjaszem”.

On jest niezwykły bo idealnie balansuje między skrajnościami. Bo jest inspirujący, ma wizje, jest przekonujący, rozważny, jest niesamowity bo jest szczery i odważny, skromny i ambitny, bo to samo pisał 5 lat temu w książce co mówi i robi dzisiaj. Bo patrzy na świat z szerzej perspektywy, z perspektywy nieomal filozoficznej, a jednocześnie potrafi skutecznie egzekwować swoje plany.

Wierzę, że jego prezydentura będzie udana, ale nie przez nią definiuje jego wartość. Po przeczytaniu jego książki (Audacity of Hope), po obejrzeniu dziesiątek wystąpień i wywiadów, wierzę, że ten facet ma w sobie coś takiego, że jest idealną ikoną współczesnego stylu lidera. Ze jest jednym z największych polityków jacy żyją za moich czasów. I że warto go obserwować, analizować jego zachowanie, czytać o nim i czytać jego, bo łączy nowoczesny styl zarządzania (inteligencje emocjonalną, szacunek do ludzi, umiejętność inspirowania) z antycznym filozofem, który rozważa sens istnienia rozdziału władzy i swobodnie odwołuje się do Grecji, XVI wiecznej Francji czy XVIII wiecznej Ameryki myślicieli i polityków.

Nie proszę, abyście się ze mną wszyscy zgadzali i kochali go. To nie Tusk, nie trzeba go kochać 😉

Proponuje tylko, żebyscie go dokładnie obserwowali, także czytali – odzyskawszy wiarę, że ktoś kto jest politykiem może pisać rzeczy na tyle sensowne, że warto przeczytać i przeanalizować co pisze. Warto. Istnieje, moim zdaniem, spora szansa, że za 50-60 lat będziecie o tym co dzieje się dzisiaj opowiadali wnukom mówiąc – byłem przy tym. Widziałem kiedy to się zaczynało…

Election results

Stało się. Mamy nowego prezydenta USA.

Trudno mi opisać jak bardzo się ciesze z tego wyniku, jak głęboko wierzę, że Barack Obama będzie największym i najważniejszym politykiem na prestrzeni 10, 20 lat. że będzie się go pamiętało nie tylko po jego kadencji, ale i za sto lat i za dwieście.

Cieszę się też, że drugi raz z rzędu w wyborach nie pomyliłem się co do wyniku. Przewidywałem zwycięstwo Tuska, przewidziałem zwycięstwo Obamy i to całkiem szczegółowo (choć przewidywanie 4 godziny przed zamknięciem lokali wyborczych nie jest może aż takim sukcesem ;)).

Dobrze przewidziałem ciąg zdarzeń. Po zamknięciu lokali Obama miał 3% przewagi, potem ją stracił a na koniec dnia mieliśmy 5% przewagi Obamy. Ostatecznie nie wygrał 8-10% tylko 7%, ale to też daleko nie jest zwłaszcza, że faktycznie zyskał ponad 350 głosów elektorskich (365 na dzień dzisiejszy, ale może jeszcze dostać 11 z Missouri).

Symboliczne są reakcje np. Collina Powella, słynnego republikańskiego sekretarza stanu, który najpierw w pięknym wystąpieniu poparł Obamę:

a potem, po wyborach rozpłakał się mówiąc o tym co się stało:

Warto też obejrzeć co mówi Zbigniew Brzeziński (security adviser of Jimmy Carter):

Dodatkowo, z przeszłości, wywiad Obamy w Googleplexie z zeszłego roku:

Krzysztof Leski napisał na swoim blogu, że nie zgadza się ze słowami Ramy Yade, jakoby zwycięstwo Obamy było “Obaleniem muru berlińskiego razy dziesięć”, ponieważ to drugie dało wolność 150 mln ludziom.

Mogę tylko zaznaczyć, że wybór czarnoskórego kandydata na prezydenta USA to nie tylko szok po 400 latach od założenia kolonii w Stanach, to odwrócenie karty, która leżała w tę samą stronę od antycznej Grecji w której biali mieli czarnych niewolników. Zdrowo ponad 2500 lat historii “dominacji” białego człowieka dobiega końca. Zaś mur berliński symbolizuje koniec epoki trwającej ile… 40 lat? To jak to jest z tymi proporcjami panie Leski?

A skoro już o tym. Co pewien czas, zwłaszcza gdy milczy, nabieram takiego malutkiego podejrzenia, że może wyolbrzymiam. Ze może Jarosław Kaczyński nie jest taki zły jak go media malują, może mi troszeczke z nim po drodze w paru sprawach, a Lech Kaczyński może ma sensowniejsze podejście w sprawie Rosji i ten jego XX-wieczny model polityki sprawdza się wobec XX-wiecznego modelu odnowy Rosji bardziej niż dyplomacja XXI-wieku (nawet słaba) stosowana przez rząd Tuska…

Jednak gdy tylko coś takiego niechcący wpadnie mi do głowy to zaraz pan Prezydent palnie coś o Wałęsie czym po raz kolejny pokaże, że jest małym człowiekiem zapętlonym w swoich uprzedzeniach i nie umie wspiąć się ponad pewien poziom (i wcale nie bronię tu Wałęsy, ale tak się składa, że Wałęsa jest elektrykiem Noblistą który nigdy nie aspirował do bycia Inteligentem i człowiekiem obytym ze światem, więc tak, więcej oczekuje od Kaczyńskiego).

Natomiast Jarosław albo pojedzie na Jasną Górę po raz kolejny wygłosić swój opis tego jak wygląda Polska pod rządami Tuska (zło wcielone, koniec świata, chcą zniszczyć Polskę oraz że on jest drogą do “ostatecznego zwycięstwa Polski” – cokolwiek miałoby to znaczyć), czyli przypomni, że jest fanatykiem religijnym, zaślepionym czarno-białą wizją świata, podziałami na “my i oni” i nieustającej walce ze wszystkim co nie jest takie jak on (słynne już “każdy kto chce dobra i pokoju w Polsce *musi* nas popierać”), albo powie coś z użyciem słów których nie rozumie. Tak się stało gdy ogłosił, że “on już wie co to znaczy obciach, wyczytał w Internecie”, a ostatnio gdy ogłosił, że poseł Górski ma prawo mówić co chce, bo “Polityczna poprawność nie powinna krępować nikomu ust”.

Polityczna poprawność… zastanówmy się. Co powiedział poseł Górski?

“Jej prezydentem, głową największego na świecie mocarstwa został kumpel lewackiego terrorysty Williama Ayersa, polityk uważany przez republikańską prawicę za czarnoskórego kryptokomunistę.”

“Kumpel lewackiego terrorysty” to oczywiście zrzynka z Fox News i DrudgeReport. Określenia będące częścią czarnej kampanii republikanów i tezy od których zdecydowanie partia republikańska się odcieła. Ale co posłowi to przeszkadza?

“W trakcie kampanii wyborczej kandydat demokratów złożył wiele populistycznych obietnic, kierowanych głównie do niezamożnej części amerykańskiego społeczeństwa. Niczym Robin Hood zapowiedział, że zabierze bogatym i rozda biednym. Ma zamiar zmniejszyć podatki najbiedniejszym, a podnieść więcej zarabiającym.”

Byłem ciekaw jak sobie tutaj poradzi. Wszak pod względem ekonomicznym plan Obamy znacznie bliższy jest PiSowi niż PO… Ale jak widać nie przeszkadza mu ta dwulicowość, jak większości prawicowych aktywistów (np. salon24), którzy bez żadnej refleksji jadą po programie dzielonym przez Obamę i PiS…

” Zatem w kwestiach polityki zagranicznej Obama jest pacyfistą i – jak określili go republikanie – naiwnym mięczakiem.”

A pacyfizm i dążenie do braku wojen jest, jak wiadomo, powszechnie znaną wadą wedle posła Górskiego, który sam pewnie będąc “jak go określili demokraci” mięczakiem życiowym który w szkole był lany przez wszystkich większych chłopców wyrósł z nienawiścią do słabości, ukrytą nienawiścią do samego siebie i pragnieniem bycia “mocnym”… tak?

“Barack Hussein Obama swój sukces zawdzięcza osobistemu urokowi i w znacznej mierze liberalnym mediom, które wśród młodego pokolenia Amerykanów wykreowały modę na obamizm, jak w Polsce na Platformę Obywatelską i Donalda Tuska.”

O proszę. Znowu. Poseł Górski ma dwie szufladki w główce, białą i czarną. Białe to ja, moja partia i jest dobre. Czarne to oni, inne partie i jest złe. No i biedny pan poseł, po tym jak przygotowywał się do swojej wypowiedzi śledząc wszystkie “smear campaigns” (zapomniał chyba tylko o niedoświadczeniu Obamy, oraz jego cioci będącej w USA nielegalnie), musiał nałożyć Obamę na swój wąziutki światopogląd i dopasować to jakoś.

Na co zwróciła uwagę Staniszkis, PiS ma wieczny żal do wszystkich do okoła, że ich nie popierają (co pasuje do słow Kaczyńskiego przytoczonych wyżej) i jak coś im się nie uda to wiecznie zwalają na innych – głownie “liberalne media”… Ciekawe, że Ci, których PiS chce tutaj tłumaczyć – republikanie – ani razu nie zająknęli się, że winne są media. Poseł Górski wie jednak lepiej. Wszak jest ekspertem politycznym USA.

“W gabinecie senatora Obamy wisiały cztery podobizny: Thurgooda Marshalla, pierwszego czarnego sędziego Sądu Najwyższego, Muhammada Ali, czarnoskórego mistrza boksu, Mahatmy Gandhiego, wielkiego orędownika pokoju, i prezydenta Abrahama Lincolna, który zgniótł konserwatywne południe i zniósł w Ameryce niewolnictwo.”

Skandal. Jestem tak samo oburzony jak poseł Górski. W gabinecie posła Górskiego wisi zamiast tego pewnie portret Arnolda Masina, słynącego z wypowiedzi, że Obama to “czarny Hitler”.

“Już niedługo Ameryka zapłaci wysoką cenę za ten grymas demokracji. Jak powiedział mój klubowy kolega poseł Stanisław Pięta, Obama to nadchodząca katastrofa, to koniec cywilizacji białego człowieka.”

Już pomijam, że PiS nie umie się pogodzić z żadną przegraną, rozdęte do granic niemożliwości ego, kompleksy i zaślepienie przekonaniem o swojej “absolutnej” i “oczywistej” racji muszą wywoływać frustrację i złość za każdym razem gdy coś nie pójdzie po ich myśli… Poseł Górski jednak tutaj straszy i grozi. I to nie swoimi słowami, za co mółby zostać odizolowany jak pojedyńczy wybryk, lecz słowami swojego kolegi z partii… Co każde podejrzewać, że takie poglądy to norma w tej partii, zresztą broniona przez prezesa…

Od razu budzę się i przypominam dlaczego zrobie wszystko, aby PiS nigdy nie wrócił do władzy… Dziękuje Jarku.

Natomiast najbardziej uderzające jest zderzenie reakcji PiSu i Salon24 z wystąpieniem samego McCaina:

“Senator Obama and I have had and argued our differences, and he has prevailed. No doubt many of those differences remain.

These are difficult times for our country. And I pledge to him tonight to do all in my power to help him lead us through the many challenges we face.

I urge all Americans … I urge all Americans who supported me to join me in not just congratulating him, but offering our next president our good will and earnest effort to find ways to come together to find the necessary compromises to bridge our differences and help restore our prosperity, defend our security in a dangerous world, and leave our children and grandchildren a stronger, better country than we inherited.”

Czy kiedyś dorobimy się takiej prawicy? Prawicy bez kompleksów, szanującej inne poglądy i innych ludzi, prawicy która przegrywa sama, a nie przez “liberalną nagonkę” i która buduje sama, a nie wysługując się imieniem Boga co w ich przekonaniu daje im moralne zwycięstwo “z innymi – ze złem”…

To tak… wiem, znowu mieszam politykę USA z Polską. Wiem, sam nakładam Obamę na PO a McCaina na PiS. To raczej reakcja niż przyczyna. Dla mnie Obama jest kompletnie inny od PO, a McCaina cenię o niebo bardziej niż PiS i choć twierdzę, że ich programów nie da się nakładać, to można próbować osobowości… I wówczas obaj kandydaci na prezydenta USA powodują, że to co nazywamy politykami w Polsce wypada jakoś tak żałośnie i budzi się za nich wstyd. Następne pokolenie to zmieni, czy będzie takim posłem Górskim?

Ten dzień

To już. Dwa lata kampanii dobiegły końca.

Za 3 godziny pierwsze wyniki zostaną ujawnione.

Na podstawie danych które zbieram, wiedzy która posiadam, doświadczenia którego nabieram jestem przekonany, że za 3 godziny pierwsze wyniki wskażą Baracka Obame jako zwycięzcę wyborów. Przewaga będzie niewielka. 2-3%. Następnie wraz z nadchodzeniem kolejnych wyników z kolejnych stanów najpierw zacznie zyskiwać McCain, potem się zrównają, potem znów zyska trochę Obama. Na koniec dnia powinniśmy mieć 4-5% przewagę Obamy, która powiększy się wraz ze spływaniem faktycznych danych z tzw. early-voting, ludzi, którzy zagłosowali wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu. Wśród tych zdecydowanie przeważają Demokarci.

Ostatecznie sądzę, że Barack wygra zaskakującą przewagą 8-10%, zdobędzie ponad 350 głosów elektorskich i będzie to potężny sygnał dla świata.

Wierzę, że John McCain pogratuluje Obamie i zadeklaruje pomoc, ponieważ jest to facet z wielką klasą. Wierzę, że Obama wygłosi genialne przemówienie dowodzące, że jest liderem, który nie tylko rozumie ludzi, ale potrafi też inspirować. Będzie w nim mówił więcej do wyborców McCaina, niż do swoich. Będzie prosił ich o wsparcie i obiecywał pozytywnie zaskoczyć… I wierzę, że zacznie się bardzo pozytywny okres w historii USA.

I pamiętając, że McCaina/Obamy nie da się nałożyć na Tuska/Kaczyńskiego (zwłaszcza ekonomicznie), liczę, że polscy przywódcy wezmą lekcję od amerykańskich..

Chciałbym wierzyć, że Jarosław Kaczyński i Lech Kaczyński zobaczą jak zachowuje się lider konserwatywny w obliczu porażki. Że zobaczą czym różni się podejście konstruktywne od destruktywnego. Że analizując kampanie McCaina zwrócą uwagę jak McCain reagował na swoich wiecach, kiedy moherowe babcie krzyczały “Zabić Obamę” i oni też wreszcie zaczną reagować na swoich wiecach, na których polskie moherowe babcie krzyczą “Zabić Tuska”.

Chciałbym wierzyć, że Donald Tusk zobaczy co to znaczy pracować na rzecz swojego kraju, co to naprawde znaczy budować okrągłe stoły i konsultować się z ekspertami innych partii i niezależnymi, że zobaczy co to naprawde znaczy przeprowadzać trudne reformy przy zachowaniu koncyliacyjnego podejścia i zobaczy, że ludzie nie chcą takiego Donalda Tuska jakiego mają dzisiaj. Że Donald Tusk nadal jest tylko mniejszym złem, jest popularny bo jest chociaż troszeczkę bardziej podobny do takiego lidera jak Obama niż reszta polskiej stawki… I nie jest to dobra wiadomość.

A świat? Świat pokaże, że jesteśmy w XXI wieku. Że wiek ten nie jest oparty na postrzeganiu świata przez pryzmat walki, wojny, wygrywania. Że świat nie jest czarno biały, że złożoność poznawcza jest niezbędna do analizy współczesnych problemów i że polityka może być jednocześnie “modna” jak i “skuteczna”, że Ameryka może być liderem wielobiegunowego świata będąc partnerem a nie “wodzem”. I wreszcie, że dojrzeliśmy do czarnego prezydenta USA… następnym mam nadzieję będzie Indianin! 🙂

Trzy dni do wyborów

Na trzy dni przed wyborami w USA gorączka przed wyborcza jest w zenicie. Z racji zainteresowania tymi wyborami zarówno ze względów naukowych – działanie mediów, aktywizacja społeczności, zmiany w mentalności konieczne aby czarnoskóry był poważnym kandydatem, jak i personalnych obserwuję wybory codziennie, śledzę główne źródła i subskrybuje mailing obu kandydatów.

Na dzień dzisiejszy Obama prowadzi, i to ogromną przewagą. W tym momencie średnia wychodzi (wedle średniej ważonej z kilku głównych sondaży) o 6% w skali kraju i nie jest to nic nowego. Te 6% utrzymuje od mniej więcej miesiąca. Możemy tu spojrzeć też na wyniki Gallupa, który mierzy trendy w trzech “scenariuszach” – takim, w którym idą głosować wszyscy zarejestrowani, takim, w którym idą głosować Ci, którzy zadeklarowali, że zagłosują oraz takim, w którym zagłosuje taki rozkład populacji jak w poprzednich wyborach. We wszystkich trzech scenariuszach Obama znacząco wygrywa i to od dawna. Zainteresowani mogą też zajrzeć na Zogby, do Rasmusenna czy SurveyUSA.

6% to teoretycznie nie jest aż tak dużo (chcielibyśmy, aby “ogromna przewaga” dowolnego kandydata oznaczała, nie wiem, 30%, nie?) ale musimy zrozumieć, że dzisiejsza rzeczywistość medialna jest inna. Kandydaci okopali się w swoich bazach, nauczyli się medialnie rozgrywać właściwie wszystkie zalety/wady swoje i oponenta i doprowadzili do bi-polarnego rozkładu sił nieomal 50% na 50%. Ostatnie wybory to wyniki typu 50.7% vs. 49.3% albo 51% vs. 49% i tak już raczej będzie ponieważ obaj kandydaci mają wady i zalety, obaj odwołują się do konfliktu podstawowych wartości – wolność vs. równość – i 6% w takiej sytuacji to dużo.

Ta przewaga nie wzięła się z niczego. Te wybory są absolutnie unikalne i zmienią nie tylko sposób prowadzenia kampanii wyborczych, ale też wiele innych dziedzin życia.

USA to kraj republikański, “większość” populacji stanowią osoby o poglądach konserwatywnych, bliższe wizerunkowi red necka niż intelektualisty czy studenta Stanfordu. Jednak w tym roku na republikanów zwaliło się mnóstwo nieszczęść. Kryzys gospodarczy połączony z McCainem, który sam mówi, że nie ma doświadczenia i nie zna się na gospodarce, obciążenie w postaci strasznie nie lubianego Busha, Obama, który zbiera pieniądze nie tradycyjnie – od lobbystów- tylko od ogromnej rzeszy ludzi, którzy wpłacają po 15-20 dolarów w efekcie czego ma czterokrotnie większe fundusze od McCaina, wybór VP przez McCaina, którzy przyniósł mu znacznie więcej szkód niż zysków – Palin ma bardzo negatywny odbiór, ponieważ choć jest urocza, absolutnie nie radzi sobie w rozmowach na żywo i wyraźnie powtarza wyuczone frazy (John Cleese z Monty Pythona o niej), sam McCain nie jest typowym republikaninem (w ogóle nie mówi o religii, popiera aborcje w pewnych sytuacjach itp.) i w efekcie mnóstwo prominentnych republikanów popiera Obame z Colinem Powellem na czele, o którym mówi się, że dał najmocniejsze “endorsement” w tych wyborach – republikanin, bardzo znany, popiera Obame i jeszcze tłumaczy to tym, czego kampania McCaina używała do siania wątpliwości, oraz 55 republikańskich gazet popierających Obame, na czele z największą gazetą na Alasce – stanie w którym gubernatorem jest Palin, mówiąca że Palin nie jest gotowa.

Do tego ogromne wsparcie gwiazd – Yes we Can, czy śmietanka Hollywood z akcją “Don’t Vote” i prowadzonym przez Spilberga “Don’t Vote 2“.

To jeszcze nie wszystko, bo na dodatek Obama lepiej poradził sobie we wszystkich trzech debatach, a jego VP – Joe Biden, lepiej poradził sobie w debacie wiceprezydenckiej wedle niezdecydowanych i ogólnej populacji (znowu – Gallup, Rasmussen, a nawet Fox news polls), a do całości mnocno dokładają się prześmiewcze filmiki z Saturday Night Live, w których aktorka Tina Fey, gra Sare Palin tak sugestywnie, że ocenia się iż Tina jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet w USA ponieważ od jej występu zależą oceny sondażowe Palin (do pewnego stopnia oczywiście). A SNL jest bezwględne. Palin interview, VP debate, Bush endorsement, a także debaty prezydenckie: Pierwsza, druga i trzecia. Wszystko to perełki oglądane przez więcej amerykanów niż którakolwiek debata. I choć SNL śmieje się też z Obamy (endorsement Clinton) to nie ma żadnego porównania z tym jak “niszczy” Palin.

No i na koniec Obama wykupił pól godziny (sic!!!) w czterech największych telewizjach włącznie z Fox News i 29 października puścił potężny tzw. infomercial – połączenie reklamy z kampanią informacyjną w której odwołuje się do różnych emocji (od populistycznego “Pani Jones jest biedna, opowiem wam jej historię” do racjonalnego “Zamierzam wprowadzić program A, B i C”) gdzie *ani razu* nie wspomina o McCainie czy Palin, w ogóle nie mówi nic negatywnego, tylko skupia się na swoim programie.

W tym czasie McCain był troche zagubiony. McCain jest człowiekiem o którym wszyscy mówią, że jest pozytywny, lubi ludzi, chce współpracować, zaś jego sztab (złożony z ekspertów Busha) ma taktyke atakowania, siania niepewności (jak z Kerrym i wątpliwościami co do jego heroizmu w czasie wojny) itp. Główną taktyką sztabu republikanów jest “atakuj najmocniejszy punkt przeciwnika, słabe punkty wytknie mu prasa” co świetnie zadziałało w czasie poprzednich dwóch wyborów. McCain nie za bardzo chciał to robić. Na dodatek jako VP dobrał Palin, co najpierw dało mu mnóstwo świeżości, energii i zainteresowania ze strony prasy, ale skończyło się problemami Palin w czasie wywiadów kiedy nie potrafiła wymienić jednej gazety która czyta, albo nie wiedziała czym jest “Strategia Busha”.

Z drugiej strony pytanie brzmi czy te 6% “wystarczy” – czy to oznacza, że Obama może spać spokojnie? Istnieje wiele czynników, które będą teraz ważne. Efekt Bradleya (głosujący, których powodem nie głosowania na czarnoskórego kandydata jest rasizm, częściej w sondażach deklarują poparcie dla niego, aby spełnić oczekiwania ankietera i ukryć swoje poglądy), może wystąpić, albo nie wystąpić. Historycznie odgrywał rolę w wyborach, ale w prawyborach go nie odnotowano (oczywiście w prawyborach bazą byli demokraci, którzy są znacznie mniej uprzedzeni do czarnych). Palin może ostatecznie okazać się pozytywniej odbierana niż aktualnie wskazują sondaże (30% akceptacji), a czynnik głowny “przeciwko” Obamie – jego potencjalny brak doświadczenia w porównaniu z McCainem oraz cicho podsycana obawa “kim on jest?” w postaci podejrzeń o bycie muzułmaninem, terrorystą itp. może odegrać większą rolę psychologiczną przy urnie niż w sondażu.

Wszystko to może nastąpić. Może nastąpić nawet na raz, ale pamiętajmy, że wybory już się zaczeły, wielu wyborców już zagłosowało, Obama cały czas “wygrywa” media – np. Informercial dał mu dwa dni uwagi prasy, z sześciu jakie pozostały wtedy do wyborów. McCain stracił te dni, a jak się przegrywa to 1/3 pozostałego czasu tracić nie wolno.

No i najważniejsze. USA nie są krajem o ustroju demokratycznym tylko republiką. Nie głosują tam obywatele tylko elektorzy. To oznacza, że teoretycznie Obama mógłby nawet przegrać głos publiczny a wygrać elektorskimi ponieważ w tych posiada niesamowitą przewagę.

Na dzień dzisiejszy jest to Obama – 353 głosy, McCain – 185.

To ogromna różnica. I taka różnica występuje w każdych badaniach. Obama wygrywa wszystkie stany Kerryego, Florydę, Colorado, Nevadę, Virginię i kilka innych krytycznie ważnych stanów. Spójrzcie na mapkę. Najeżdżając na stan widać aktualne wyniki sondaży oraz porównanie z wynikami z 2004 roku. Po kliknięciu pojawiają się ostatnie sondaże. Warto patrzeć bardziej na linie trendów, bo oczywiście same sondaże mogą się różnić (pierwszy wykres to wykres ogólny, drugi to wykres z ostatniego miesiąca, trzeci to z 2004 roku).

To miażdząca przewaga. Obama nie tylko musiałby stracić te 6%, musiałby tez stracić te stany, w których teraz wygrywa, a to znacznie mniej prawdopodobne.

Wielu dziennikarzy już teraz zastanawia się nie kto wygra, tylko czy przewaga będzie tak duża czy zmaleje – mój strzał to 5% przewagi Obamy. Zobaczymy we wtorek 🙂

p.s. W tym kontekście niesamowicie bawi mnie zachowanie radykalnej “prawicy IV RP” z Salon24.pl, która ustawicznie pisze “Obama nie ma najmniejszych szans, zobaczycie, amerykanie nie zagłosują na czarnego NIGDY. Obama to czarny Hitler, już przegrał, naród amerykański jest za mądry, żeby wybrać tego bezmózgiego coś tam” itp. Jestem ciekaw czy po wyborach, jeśli Obama wygra, Salon24.pl zapełni się postami “Przepraszam, myliłem się, Obama musi być jednak wartościowym kandydatem skoro wygrał głos narodu amerykańskiego”. Czy raczej “dali się zmanipulować masonom i cyklistom i dlatego wygrał”.

p.p.s Ciekawe jest też zachowanie TVN24.pl. Serwis ten, który czytam dość często regularnie podaje bardzo wyrywkowe newsy o tym, że “przewaga Obamy maleje” oraz, że “Kolejny skandal z ciotką Obamy”. Zaś ani razu, że “przewaga Obamy rośnie” lub “kolejny skandal z Palin”. Na ile mogę ocenić to stacja, która w Polsce zdecydowanie popiera liberałów społecznych, albo ma inne poglądy gdy chodzi o USA, albo źródłem ich newsów są serwisy republikańskie jak Fox News czy drudgereport. W każdym razie zastanawiające.

pomysł

W kontekście rozważań z poprzedniego posta… zastanawiam się od dawna, jak opisać różnice między uczelnią w Kanadzie i w Polsce. Analizuje i straszliwie krytykuje Koźmińskiego w porównaniu z UVIC (mimo, że na tle innych w Warszawie wydaje mi się być na dobrym poziomie) i powtarzam sobie, że nie mam prawa krytykować, skoro nic nie robie, aby zmienić…

Zatem zastanawiałem się nad prezentacją problemów uczelni z punktu widzenia studenta trzeciego roku. Prezentacją przed władzami uczelni.

Problem z takim  rozwiązaniem to dotarcie do władz (które nie jest tak łatwe) i uzyskanie ich zainteresowania, co też może nie być łatwe (zainteresowanie krytyką?)… Ostatnim problemem jest uzyskanie wiarygodności – wszak jestem studentem, a nie ekspertem.

Przed chwilą wpadł mi do głowy pomysł… student socjologii napisze pracę z socjologii organizacji na temat błędów organizacyjnych uczelni Koźmińskiego na przykładzie porównawczym z uczelnią Victoria University. Format taki pozwala mi poświęcić na to dużo czasu, przygotować badania, ankiety satysfakcji studentów, uzyskać pomoc wykładowców, którzy na Koźmińskim prowadzą dobre zajęcia w przygotowaniu tego i, jeśli praca będzie dobra, powinna odbić się głośnym echem i wywołać reakcję. Jeśli będzie słaba, to znaczy, że nie umiem tego przekazać lub nie mam racji, więc dobrze, że nie dotrze do uszu rektora…

Zobaczymy jak ten pomysł wykiełkuje 😉