Witaj w strumieniu myśli…

To miejsce będzie osobiste. Moje.

Wchodząc tu zgadzasz się nie przyklejać mi żadnych łatek, żadnych tytułów, tutaj nie jestem powiązany z żadną firmą, uczelnią, projektem, niczym. Mam imię, nazwisko i myśli. Będę pisał głównie po polsku (category: english is for my foreign friends willing to track my personal blog) i wyłącznie o sprawach niezwiązanych z IT (chyba, że w danym temacie IT będzie tłem do rozważań filozoficznych, socjologicznych, psychologicznych etc.).

Od Ciebie, drogi czytelniku, oczekuje tolerancji, szacunku, kultury osobistej i odwagi by podpisać się imieniem i nazwiskiem.

Zapraszam 🙂

Facebox sux – do not EVER try it

No, I’m not going to try to calm down and simply “report” the “issue” to the facebox authors. I’m going to scream loud about how freakin bastards they are and how much do I hate what they just did to me.

So, the story is short, I received an invitation to facebox from a few of my colleagues and ignored it, but since I’m deeply interested in social networks, when I received another invitation from a friend of mine whom I didn’t see for long time, I decided to try it. Out of curiosity and to get a better feeling what’s up in the social net.

During the account configuration, there are 5 steps, of which step 3 is the most crucial, destructive and horrible.

So in step 3, you’re asked to give your Gmail address and password so that Facebox can reconnect you with your friends.
Natural reaction of my mind (and probably tens of other users) is that they want to cross check who of my Gmail contact is in Facebox already and create some kind of connection between me and those people. Easy. I like the idea. I also expect that Facebox will simply show a list of relations and allow me to choose which of those I want to connect with.

So, naive being as I am, I gave my pass (the procedure step is followed by the assurance that Facebox will use it ethically) and… few moments later I started receiving invitation to Facebox from Zbigniew Braniecki on all maillist I’m subscribed to, all my other emails I had in my Gmail book etc. At the same time, I’m sure that tons of my friends, co-workers and people on various mailing lists started receiving polish spam messages from ME, that invites them to Facebox.

How rude, how stupid, how countr-netiquette can they be more? It’s so cruel. I feel so stupid now, and I want to say a huge SORRY to all my contacts who just have been spammed by this facebox :/

I’m not sure if there’s any effective way to punish them for this, but I’d like to scream it loud – DO NOT TRY FACEBOX! – it’s a perfect example of the company I’d like to get rid from the market. It’s not a stupidity. It’s vandalism.

If you know the way to react in more serious ways – publishing info about how they act to bigger audience, or going with more formal steps to make them stop doing this – help me. I have energy to stop them.

P.S. Yes, if you received the same from Datrio or Honey, it’s still a SPAM!!!

P.P.S. I received a response from Facebox team to my email “it’s a bug and we’re working on a fix. We hope you’ll enjoy staying with us and promoting to your friends” – over my dead body…

P.P.P.S Honey and Michulk also blogged about their cases (very similar to mine)

Kraków – 10.03.2007

Siedzę właśnie w caffe Republika, na Brackiej, w Krakowie…

  • SFI 2007 – świetna organizacja. Nie byłem jeszcze na tak dobrze prowadzonej konferencji w Polsce. 20 osób w ścisłym sztabie, komunikacja bezprzewodowa między organizatorami, mocno trzymany rozkład jazdy, dobry sponsoring, działające WiFi(!!!), ciekawe tematy, organizacja hoteli, taksówek, jedzenia, pokoik dla obsługi i prelegentów, streaming, nagrania wideo, hostessy… Sporo jak na festiwa studencki organizowany przez koła naukowe, nie? Właściwie najbardziej brakowało mi… publiczności. Na widowni było ok 230-250 osób, a przy takiej organizacji spokojnie mogłoby być dwa razy więcej.
  • Galeria Krakowska jest absolutnie najochydniejszym, najbardziej niefunkcjonalnym, najbardziej chaotycznym, smutnym i niewpasowanym w styl miasta budynkiem jaki widziałem w życiu. To koszmar, który nie ma prawa istnienia. Łamie chyba wszystkie zasady jakie może, a niektóre elementy (jak wskazana przez Staszka lokalizacja tablicy informacyjnej w sposób możliwie najbardziej ukryty przed wchodzącymi) wskazują na wyrachowanie, i złośliwość autorów. Krakowianie – czemu na to pozwoliliście?
  • Picie w Krakowie jest czymś cudownym. Mógłbym przyjeżdzać do Krakowa choćby co tydzień i to tylko po to, aby uprawiać tzw. pub-crawling od rynku na kazimierz… eh… Warszawa może sie schować.
  • Piotrze, Rafale – słyszę Was… – potrzebuje chwilę czasu, zanim się pogodze z tym… 😉
  • Tłumaczę Bugzille 3.0 – jeśli chcesz pomóc, daj znać!
  • Gdyby kogoś z interesowały slajdy z mojej prelekcji – trudno mi oceniać samego siebie, ale miałem trudność ze złapaniem kontaktu emocjonalnego z widownią, bo siedziała daleko na b. dużej sali… wole miejsca gdzie moge łatwiej przełamywać bariary i współpracować z widownią… pure talking jest “suche”, no, ale oceniać mnie powinni słuchacze – jeśli im się podobało, to super!
  • Wedle obietnic na stronie powinny pojawić się też filmy z prelekcji, na razie nie ma…
  • W przyszłą niedziele na 4 dni lece do Helsinek, potem na kilka dni do Oslo… na razie nie mogę powiedzieć po co, ale chyba można się domyślić – nigdy nie mów “nigdy”, co? 😉
  • cały wiek nastoletni spędziłem zasłuchany w power/heavy metal – Iron Maiden, HammerFall, Manowar, Blind Guardian… grałem to w kapelach, słuchałem… razem z przyjaciółmi zawsze chcieliśmy pojechać na koncert Manowar. W środę jadę z Wawą do Czech spełnić młodzieńcze marzenie… Wy też się nigdy nie poddawajcie, choćby po najdłuższym czekaniu… to piękne uczucie

kolej

Dla nieznajomych tematu cała kolej rzeczy zawieszona jest w powietrzu.

Tymczasem podróże to rysy twarzy, tworzące mapy z wszystkiego czego przez chwilę dotyczą.

Kierunki rozwijają się jak szale na szalonym wietrze przywiązanym do szyi tak, jak można się przywiązać do sezonowych zapachów traw czy smaku piernika. 

(z opakowania pierników otrzymanego w Intercity)

prawda…

– Odpowiadam po raz kolejny: w czym różnica? Liczy się tylko skutek.

– Nie tylko. Liczy się też wierność zasadom.

– Droga Rixo! – Tym, który odezwał się po dłuższej chwili ciszy, był znowu Szarlej, nikt inny. – Ja też miałem przodków. I też mam dziedzictwo. Z pokolenia na pokolenie przechodziły w moim rodzie różne mądrości życiowe i sentencje, krótsze, dłuższe, nawet rymowane. Z pustego i Salomon nie naleje. Bogatemu to i wół się ocieli. Dłużej klasztora niż przeora. Był tych mądrości bezlik, spośród nich zapamiętałem zwłaszcza jedną. Brzmiała: Wierność zasadom to nic innego, jak wygodny wykręt dla bezwolnych niedorajdów, którzy trwają w bezczynności i marazmie, nie robiąc nic, albowiem jakakolwiek aktywność jest ponad ich siły i wyobrażenie. By móc z tym żyć, niedołęgi te ze swego niedołęstwa uczyniły cnotę. I szczycą się nią.

– Piękne. A prawda?

– Co prawda?

– Co nią jest?

– Prawda – rzekł spokojnym głosem Samson Miodek – jest córą czasu.

– Poczętą – dokończył Szarlej – w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności.

Andrzej Sapkowski, Lux Perpetua, str. 414

guitar jam

Some time ago I had a free evening, horrible mood, my old guitar and ardour. Sorry for the quality, no time to normalize it, the guitar needs a lot of luve from an expert to get into shape etc., etc.

Anyway, in case you’d like to hear that: Jam 1. Have a nice day everyone.

Sto lat za murzynami, w branży DVD też

Z racji tego, że nickname zobowiązuje, ale także dlatego, że dzieła Petera Jacksona uwielbiam, postanowiłem zakupić sam sobie, w prezencie, na gwiazdkę, najpełniejsze możliwe cośtam z Władcą Pierścieni.

Czapki z głów przed panami z New Line Cinema, którzy zrobili wszystko co możliwe, aby nie dało się ustalić, które z oferowanych box-setów jest tym czego szukam. Kilkanaście boksów, każdy “exclusive”, “mega-rozszerzony” itp. Także najlepiej kupić “full box extended version”, oraz (sic!) wszystkie kolejne “platinium series special extended edition”, box, bo chciałbym miec to razem, ale “full extended box” nie zawiera tego co “seria platinium”, która niestety sprzedawana jest tylko osobno. (jeśli dobrze rozumiem…).

Z racji ograniczonych środków i wewnętrznych blokad przed daniem się zwariować, zdecydowałem się na samotny “full box extended edition” rozumując, że przecież kolejne 18 godzin “behind the scenes” i “how the book was made into the movie” muszą, i powinny, być mniej ciekawe niż sam film.

No to na początek wędrówka do, świetnie ostatnio reklamującego się, merlin.pl. I pierwsze rozczarowanie. Oferta w zakresie trylogii jest cokolwiek uboga. Czy to jest logiczne? Polski sklep internetowy wchodzi z największą w historii promocją w mediach poza-internetowych, kosztującą w okolicach 3,5 miliona złotych, a jednocześnie w jego ofercie w zakresie chyba najpopularniejszego filmu ostatnich lat, zieje pustką… Siedem tytułów w kategorii DVD to mniej niż mało, zwłaszcza, że nie da się z tego nic skompletować… dziwna polityka, ale to na szczęście nie mój problem.

Lekką ręką udaje się więc do Empiku. Tu wita mnie 11 pozycji, ciut lepiej. Na dodatek można wreszcie zobaczyć kunszt pracy panów z NLC. “Limitowane wydanie” odróżnić trzeba od “Limitowanego wydania kolekcjonerskiego” przy krótych “Wydanie 4 płytowe” wygląda po prostu niepoważnie.

Jest jednak i poszukiwana perełka. Ukryta przed nami, bez opisu “eksluzywna”, “limitowana”, “rozszerzona”… nic… nic, co by mogło wskazywać, że dotykamy Dzieła, poza ceną… Cenę, panowie z Warnera wyśrubowali naprawde elegancko. 505 zł za 6 płyt, 84 zł za płytę. Brawo! Tak się robi biznes!

Spójrzmy więc za granicę… ileż może kosztować ten sam zestaw w USA? Ano 55 dolarów. Wiem, okładka inna, ale liczba płyt się zgadza, więc zakładam, że mówimy o tym samym. 55 dolarów, przy kursie 3,004 daje 165,22 zł. Hmmm… Polskie napisy (i lektor?) kosztują mnie 340 zł!!!! Chciałbym w tym miejscu podziękować z całego serca wszystkim nauczycielom angielskiego, którzy kiedykolwiek podjęli się mnie uczyć (zwłaszcza Wojciechowi Królikiewiczowi – dziękuje!)

Amerykański Amazon pokazuje listę 78 tytułów pasujących do zapytania. Mówimy oczywiście o filmach, tylko o filmach. Wśród nich jest i to czego naprawde szukamy… Lord Of The Rings Trilogy (Platinium Series Special Extended Edition). Brzmi kretyńsko? Może… ale jest! 12 płyt, 4 płyty na każdą część. Dwie płyty rozszerzonego filmu, dwie dodatkowego materiału. Żyć nie umierać. Cena? 63,87$ czyli 198 złotych. Za 12 płyt. 16,5 złotego za płytę, a mówimy przecież o sprzedaży na rynek “najbogatszego państwa świata”, gdzie połowa obywateli, wedle przekonań moich znajomych, rzyga pieniędzmi. A tu po raz kolejny okazuje się, że wcale nie muszą zarabiać tak dużo (choć zarabiają sporo…), wystarczy, że ceny jakieś u nich dziwnie niskie, podatki niziutkie i idzie żyć…

Oczywiście nie ma róży bez kolców, dzięki usilnej pracy gromady hien z wytwórni filmowych ssących z czego się da pieniądze, dostaliśmy jeden z najbardziej kretyńskich pomysłów ery komputerowej – regiony DVD. Wymyślić coś tak niezgodnego z interesem użytkowników w globalizującym się świecie mógł tylko absolutny kretyn, więc za złe mu tego nie mam. Ale tym, którzy to przepchnęli i z pomysłu zrobili coś co mnie na codzień dotyka, wybaczyć nie umiem – cóż, zły ze mnie chrześcijanin.

Na szczęście Amazon ma też swój sklep w UK (ma też w DE, ale szprechać nie umiem), więc udałem się tam, aby znaleźć pośród 53 wyników, to samo, tylko w moim regionie DVD. To znaczy, wydaje mi się, że to samo, bo nazywa się inaczej (żadnych platinium, super special itp.), ale posiada te same cechy (12 płyt!), więc mam nadzieję, że to to samo. Cena? 26.97 funtów czyli 152 złote.

Dopłaciłem jeszcze 3 funty za transport i przesyłka z 12 płytami Władcy Pierścieni dotrze do mnie na gwiazdkę. Ponad 10 godzin oglądania za 152 złote. Filmu, który uwielbiam. Zgodzicie się chyba, że nie jest to dużo, i ściąganie tego z jakichkolwiek torrentów, byłoby po prostu głupotą. Jednakże nie umywającą się do głupoty związanej z zakupem tego dzieła w Polsce…

Nie wiem czego to wina, podatków tylko? Systemu? Głupoty? Pazerności? Summa summarum, znowu wychodzimy na jakiegoś takiego kapitalistycznego potworka, w którym wszystko może się przydarzyć, a każdy debilizm przejdzie. 🙁