Polityka w Polsce – obojętność i nienawiść

Zbliżają się wybory. Zostało 10 dni. Emocje sięgają zenitu, zrezygnował Cimoszewicz (btw. Co teraz zrobi Wyborcza? ;))… Mam okazję pierwsze raz obserwować moje pokolenie w czasie gorączki przedwyborczej.
I widok ten nie napawa optymizmem, ponieważ są dwa rozpoznawalne nurty – obojętność i zacietrzewienie.
1) Obojętność
Zdecydowana większość mojego pokolenia wybory ma w du*ie. Głosują z ciekawości, bo im wolno, bo mama kazała, bo coś tam. Nie mają partii, nie mają opinii, nie mają poglądów, bo żadna partia nie promuje hip-hopu, big brothera, głupich filmów sensacyjnych USA, clubbingu i trawki. A skoro tak, to nie mają o czym z tymi partiami rozmawiać.
Nie cieszą się z wolności, z pieniędzy które (w mniejszym lub większym stopniu mają), bo nie wyobrażają sobie, że mogli by nie mieć. Nie wiedzą kto to Janek Wiśniewski, Gierek, Jaruzelski, Stalin czy Beria mówią im tyle co Luter, Ludwik XIV czy Che Guevara (przy czym ten drugi jest trendy bo Maradona go nosi).
Nie mają opinii o komunie, ich rodzice zazwyczaj przeżyli komunę w cieniu, nie wychylając się, dzieci polityka nudzi, albo wręcz brzydzi. Starzy, spoceni faceci krzyczący na siebie i grożący sobie, a potem uśmiechający się do kamery i gadający jakimś niemodnym, przestarzałym językiem, który kompletnie nie pasuje i brzmi wieśniacko (jak “zajefajnie Tato” z reklamy jakiegoś banku). obiecując rzeczy, które każdy już ma jak wolność, prawo wyboru, bezpieczeństwo, albo obiecujący rzeczy, które ich nie obchodzą jak to, że będą rządzić uczciwie oraz, że przywrócą honor Polsce.

2) Nienawiść, zacietrzewienie.
Reszta nienawidzi. Jest zaślepiona przekonaniem o własnej racji, dyskusje, takie jak na blogu Marcoosa, to rzadkość. Większość “WIE” swoje, i wszyscy inni kłamią, dają się omamić itp. Oni WIEDZĄ że Jaruzelski to bohater/zdrajca, że Okrągły stół to zdrada/zbawienie, że Wałęsa był agentem/nie był, że Mazowiecki to agent/nie agent, że płk Kukliński to zdrajca/bohater, Tusk stoi za aferą Cimoszewicza/nie stoi, Tusk jest idealny/jest najgorszy z możliwych i tak dalej.
Pola do dyskusji tu nie wiele, zwłaszcza, że jak już pisałęm, moje pokolenie nie posiada szacunku do nikogo, w tym do rozmówcy, a swoje zdanie (przekonania) stawiają sobie za absolut, aksjomat i pewnik, ponieważ jednym na świecie autorytetem jest dla każdego on sam. Więc rozmów nie zaczyna się w celu dyskusji, tylko oznajmienia komuś swojego zdania. I to widać tylko wtedy, jeśli zdarzło Ci się kiedyś rozmawiać inaczej… Bo jeśli nie, to taki styl rozmowy, w którym rzuca się oskarżenia na prawo i lewo, objaśnia się innym, że ktos jest świnia/bohaterem, wcale nie po to, aby zasugerować, że takie ma się zdanie, tylko by łaskawie dać tą tajemną wiedzę maluczkim, wydaje się być naturalnym.
Po drugie na wybory zaczyna się wówczas patrzeć jak kibol na mecz piłkarski. Nie ma żadnego innego dobra, niż wygrana mojej drużyny. Marcoos oświadczył, że jeśli w drugiej turze będzie Tusk i Kaczyński, to on zostanie w domu.
Nie tylko chodzi o brak zrozumienia dla podstawowego założenia demokracji – obywatelskiego głosu w wyborach powszechnych, chodzi też o zacietrzewienie i nienawiść do wszystkich pozostałych. To nie jest tak, że z Tuskiem się nie zgadzam tu, a z Kaczyńskim tu. Ja Tuska i Kaczyńskiego NIENAWIDZE, uważam, że to podłe świnie, żałośni kłamcy, wariaci i tak dalej i tak dalej – oskarżenia, obelgi, kalumie, nienawiść.
Oczywiście, mając 10 kandydatów, któryś może mi wybitnie nie odpowiadać – np. dla mnie takim kandydatem jest Lepper. Boje się też Giertycha… ale do cholery, nie mogę nienawidzieć wszystkich, to byłoby bez sensu. Czy jak wybieram system operacyjny to pozostałych zaczynam nienawidzieć? A przecież też podkładają sobie świnie, walczą o mnie jako użytkownika, kłócą się itp…
Nie chcę lewicy przy władzy, wynika to z moich poglądów, ale szanuję Cimoszewicza, niezależnie co zrobił z oświadczeniem, szanuję Borowskiego, szanuję Tuska, szanuję Kaczyńskiego, Kalinowskiego, Bochniarz… Bardzo, bardzo chciałbym, aby było w Polsce kiedyś stało się tak, że przegrany po wyborach mówi “Kochani. Dziękuje moim wyborcom za wsparcie, teraz proszę, pomóżmy zwycięzcy budować dobrą Polskę, wesprzyjmy go!”, a wyborcy dali mu szansę – zamiast od początku do końca próbować zdyskredytować i przeszkadzać tylko dlatego, “bo nie mój”.

25 thoughts on “Polityka w Polsce – obojętność i nienawiść”

  1. masz tam kł_u_cą… wiem, mi tez na kompie sie zdarza..
    a ja popieram marcoosa… nie glosowalbym na kogos, kogo program/poglady mi nie odpowiadaja

  2. Młody jestem, a sytuacji gdy przegrany w wyborach powie: “Kochani. Dziękuje moim wyborcom za wsparcie, teraz proszę, pomóżmy zwycięzcy budować dobrą Polskę, wesprzyjmy go!” obawiam się, że nie dożyje.

    Co do wszystkiego właściwie się zgadzam, choć nie powiem czasami zdarzają się wyjątki a nawet grupy wyjątków. Ale tylko czasami :(.

    A pomysł zostania w domu jeśli przejdą tacy i tacy kandydaci uważam nie tyle za infantylny i nieprzemyślany (choć to także) ale za brak odwagi podejmowania decyzji o swoim losie oraz szanowania demokracji. Skoro większość wybrierz 2 kandydatów, to każdego z nas obowiązkiem jest pójść jeszcze raz i wybrać jednego z tych dwóch.
    A jeśli się nie pójdzie, to powinno się (sorki za wyrażenie) zamknąć dziób i nie wypowiadać się w kwestii wyborów, polityki uprawianej przez zwycięzców itd.

  3. Ha, o nie jest tak, że ja na prawicy nikogo nie szanuję. Szanuję np. Chrzanowskiego (choć jest cholernym zetchaenowcem ;)) i Korwina-Mikke (za stałość poglądów).

    Michał: Gandalf odnosi się do mojego stwierdzenia, że nie pójdę na II turę, jeśli będzie tam Kaczor i Donald. Mi naprawdę nie robi różnicy, który z nich będzie prezydentem. Z oboma się tak samo nie zgadzam i obu równie nie lubię. Niby dlaczego więc miałbym iść i głosować na Tuska? W czym by to było lepsze niż głosowanie na Kaczyńskiego? Albo odwrotnie? Jestem głupi i infantylny, dlatego że nie interesuje mnie wybór między tsunami a trzęsieniem ziemi? A co za różnica? 😉 Tsunami lub trzęsienie ziemi jestem skłonny wybrać tylko wtedy, jeśli alternatywą byłaby walnięcie meteoreytu takiego, jaki zabił dinozaury. :))

  4. michal: uwazam, ze lepiej jest pokazac partii ktora wygra, ze z uprawninych do gloswania ma poparcie tylko u np. 15-20% – niech wie, ze jedna zla/kontrowersyjna/nieprzemyslana decyzja (prawdopodbnie taka z ktora sie nie zgadzam, gdyz mam inne poglady niz partia) bardzo moze sie zle odbic…

  5. Ja osobiscie uwazam ze nie ma zadnego znaczenia czy zaglosuje na partie ktora ma ciekawy plan, ale male realne szanse na poparcie wybarcow i tymbardziej male szanse na wcielenie tego planu wyborczego w zycie, czy zaglosowanie na partie prawa czy lewa, bo nie lubie prawy czy bo nie lubie lewcyh. Czuje ze zyje w panstwie pseudo demokratycznym i … to czy moj glos ma jakikolwiek wplyw na krztalt panstwa… jest farsa.. z kadencji na kadencje dostrzegam ze spoleczenstwo przestaje wierzyc w sens demokracji i po prostu nie idzie na wybory… nie zdziwie sie jesli po zadach obojetnie kogo w tym kraju nadal zamiast lepiej bedzie gorzej… a na wybory beda juz tylko chodzic ci torzy maja w tym jakikolwiek interes… wszak nasza administracja jest nadal bardzo rozlegla.

  6. Gandalf, mylisz parę rzeczy.
    Jeżeli wyborca nie ma na kogo głosować, to nie musi popierać nikogo. Jego prawem jest nie popierać nikogo. Oczywiście powinien pójść do wyborów i wrzucić czystą kartkę, ale:
    1. Nie wiadomo, czy taki głos jest ważny.
    2. Jest ryzyko, że w komisji wyborczej ktoś ten krzyżyk gdzieś dopisze.

    Tak naprawdę przydałaby się na listach wyborczych opcja “żaden z powyższych”. Jestem dziwnie spokojny, że ten kwadrat zaznaczałoby bardzo wielu wyborców…

    Według Twojego punktu widzenia obowiązkowo muszę pójść głosować w II turze. Fajnie, tylko po co? Żaden z kandydatów nie jest bohaterem mojej bajki i żadnego nie chcę popierać. Gdybym musiał, wybrałbym Tuska – wyłącznie dlatego, że głosowałbym przeciwko Kaczyńskiemu, a nie dlatego że popierałbym Tuska. Sęk w tym, że Tusk odczytałby mój głos jako głos poparcia swojej osoby, a on mojego poparcia nie ma. Może za długo interesuję się polityką i mam wypaczony punkt widzenia, ale Tusk się na prezydenta moim zdaniem nie nadaje.

    A co do dziękowania wygranemu, to przecież to zależy wyłącznie od tego gościa, który w II turze przegrał. Wyborcy na to mają wpływ równie wielki, jak na pierwszy opad śniegu…

  7. Mikolaj:
    Gdyby na wyborach mialo sie glosowac na swojego faworyta, to w polsce mielibysmy 39 milionow kandydatow.
    Na wyborach masz wybierac najlepszego z dostepnych (czyt. kandydujacych). I to zarowno w pierwszej jak i drugiej turze.
    Na tym polegaja wybory. Celem nie jest tez, wbrew pozorom, aby wygral MOJ czy TWOJ kandydat. Celem tego, zebys Ty glosowal jest analiza preferencji Polakow i wybor kandydata, ktorego chce większość. Dlatego, totalnym absurdem jest “nie ide na wybory, bo zaden z kandydatow mi sie nie podoba”… Glosowanie to obywatelski obowiazek, a nie wypad do parku, na ktory idziesz jesli Ci sie chce. Nie idac nie wypelniasz go, oslabiasz sile demokracji, szkodzisz jej. Bo ona sie na tym opiera. Jesli ludzie nie beda glosowac, to wkrotce mozna uznac, ze system z glosowaniem nie ma sensu, bo ludzie nawet jak im sie wolne prawo glosu da, to i tak nie zaglosuja – lepiej wrocic do jednej partii i … hmmm… dziedzicznosci korony?

    Zastanow sie czy dla Ciebie priorytetem jest zeby wygral TWOJ kandydat, czy kandydat wiekszosci Polakow? (zalozmy ze te dwa sie nie pokrywaja, a mozesz jednoosobowo podjac decyzje) – wowczas odpowiesz sobie na pytanie czy jestes demokrata, czy nie.

    Co do dziekowania, tak zaleza od kandydata, ale takze od nastrojow spolecznych, od ludzi, od sposobu myslenia o polityce, wyborach, wladzy…

  8. Załóżmy, że w sondażach Lepper mają 36%, a Tymiński 35%* i przechodzą do II tury. Czy wtedy też byś puszczał te napuszone gadki o obywatelskim obowiązku itd? Czy w takiej sytuacji nie głosując na żadnego z nich “osłabiam demokrację i szkodzę jej”? Hę? 😉

    *) co jest możliwe, jeśli SLD i SdPl szlag trafi, a rządy PO-PiS będą jeszcze gorsze niż rządy ich poprzednich inkarnacji (na co się zanosi).

  9. marcoos: tak. Poszedlbym wtedy glosowac. Czy to odpowiada na pytanie? A okreslenia “napuszone gadki” rozumiem, ze uzywasz, z braku argumentow czy z pustej irytacji?

  10. I ostatnie, rozumiem, az aktualna sytuacja wyborcza jest dla Ciebie tak samo zla jak gdyby do drugiej tury mieli wejsc Tyminski i Lepper – w sensie, masz podobny stopien niecheci Tuska i Kaczynskiego oraz Leppera i Tyminskiego?

  11. Gdyby na wyborach mialo sie glosowac na swojego faworyta, to w polsce mielibysmy 39 milionow kandydatow.
    To demagogia drogi Gandalfie, to czysta demagogia.
    Jeżeli bierzesz udział w wyborach prezydenckich, to zawsze głosujesz na swojego faworyta. Jak go sobie wybierasz, to zupełnie inna bajka. Jedni wybierają szefa swojej partii, inni patrzą na program, dla jeszcze innych podstawowym kryterium jest uroda. Nie zmienia to faktu, że głosujesz na swojego faworyta. Głosowanie w drugiej turze już nie musi być głosowaniem na faworyta. Ba, w Polsce takim najczęściej nie jest, bo my głosujemy “przeciw”.
    Tyle o wyborach prezydenckich, bo w wyborach parlamentarnych jest jeszcze śmieszniej. W swoim okręgu z pewnej partii mam do wyboru szereg indywiduów (bo nie indywidualności). Na pierwszym miejscu wystawiono pana posła S. (tuż po czterdziestce), który nie wsławił się niczym szczególnym w tej kadencji Sejmu. Na dalszych miejscach z tej listy możemy znaleźć m.in. ponęntną blondynkę oraz nieszczególnego młodziana. Ich jedyną zasługą jest to, że ona jest jego asystentką, a on rzecznikiem prasowym.
    Na kogo ma głosować świadomy wyborca tej partii, który nie chce głosować na zielonych gówniarzy czy na posła-lenia?

    Na wyborach masz wybierac najlepszego z dostepnych (czyt. kandydujacych). I to zarowno w pierwszej jak i drugiej turze. Na tym polegaja wybory.
    Na wyborach powinieneś wybrać najlepszego z dostępnych, ale doskonale wiemy, że akurat w ten sposób głosuje najmniej wyborców na całym świecie.

    Celem nie jest tez, wbrew pozorom, aby wygral MOJ czy TWOJ kandydat. Celem tego, zebys Ty glosowal jest analiza preferencji Polakow i wybor kandydata, ktorego chce większość.
    Gandalf, dla głosującego celem jest to, żeby wygrał jego kandydat, ewentualnie (to jest cel rezerwowy) żeby nie wygrał osobnik, którego głosujący najbardziej nie lubi / najbardziej się obawia.

    Dlatego, totalnym absurdem jest “nie ide na wybory, bo zaden z kandydatow mi sie nie podoba”
    Czy możesz wskazać inny sposób pokazania sprzeciwu wobec całej klasy politycznej? Jak na razie na kartach nie ma opcji “Żaden z powyższych”, więc całkiem spora grupa głosujących nie może inaczej pokazać dezaprobaty wobec polityków en bloc.

    Jesli ludzie nie beda glosowac, to wkrotce mozna uznac, ze system z glosowaniem nie ma sensu, bo ludzie nawet jak im sie wolne prawo glosu da, to i tak nie zaglosuja – lepiej wrocic do jednej partii i … hmmm… dziedzicznosci korony?
    Ponownie demagogizujesz…

    Zastanow sie czy dla Ciebie priorytetem jest zeby wygral TWOJ kandydat, czy kandydat wiekszosci Polakow? (zalozmy ze te dwa sie nie pokrywaja, a mozesz jednoosobowo podjac decyzje) – wowczas odpowiesz sobie na pytanie czy jestes demokrata, czy nie.
    Gandalf, na litość boską, co Ty wygadujesz? Z powyższego stwierdzenia wynika, że wszyscy powinni głosować na tego kandydata, którego popiera większość Polaków. Ja takie wybory jeszcze pamiętam i ostatnią rzecz, którą mogę o nich powiedzieć, to że były demokratyczne…

    Co do dziekowania, tak zaleza od kandydata, ale takze od nastrojow spolecznych, od ludzi, od sposobu myslenia o polityce, wyborach, wladzy…
    To przede wszystkim zależy od kandydata. W czasie wieczoru wyborczego, gdy są dostępne pierwsze sondaże i wyraźnie pokazują przegraną jednego z kandydatów, może spokojnie pogratulować wygranej drugiemu. Nikt mu nie broni, a wynik pójdzie na cały kraj…

  12. Poszedlbym wtedy glosowac. Czy to odpowiada na pytanie?

    Tak, odpowiada. Ja bym nie poszedł.

    A okreslenia “napuszone gadki” rozumiem, ze uzywasz, z braku argumentow czy z pustej irytacji?

    Tak, irytuje mnie, że Twoim zdaniem jeśli nie wybrałbym w takiej hipotetycznej sytuacji ani Leppera, ani Tymińskiego, to byłbym złym obywatelem i ogólnie burakiem. 🙂

    aktualna sytuacja wyborcza jest dla Ciebie tak samo zla jak gdyby do drugiej tury mieli wejsc Tyminski i Lepper

    Nie jest tak samo zła, tylko _wybór_ spośród dwoch takich par nie robi mi żadnej różnicy (byłoby równie do dupy, gdyby prezydentem był Lepper, jakby był nim Tymiński).

    ALE jako umysł ścisły powinieneś wiedzieć że z a == b nie wynika, że c == d.

    Fakt 1:
    Lepper.stopienNielubienia = Tyminski.stopienNielubienia = x

    Fakt 2:
    Kaczynski.stopienNielubienia = Tusk.stopienNielubienia = y

    Fakt 3.

    y

  13. > To demagogia drogi Gandalfie, to czysta demagogia.
    Jeżeli bierzesz udział w wyborach prezydenckich, to zawsze głosujesz na swojego faworyta. Jak go sobie wybierasz, to zupełnie inna bajka.

    Nie zarzucaj mi demagogii, za kazdym razem kiedy sie ze mna nie zgadzasz, bo naduzywany termin traci moc…
    Nieprawda. Tak samo jak na wyborach Miss Polonia nie glosujesz na najladniejsza dziewczyne w Polsce, tylko na najladniejsza sposrod kandydatek. To, ze poprzez proste mechanizmy identyfikacji z kandydatem zaczyna on byc Twoim faworytem, nie oznacza, ze mozesz proces odwrocic. Najpierw zbiera sie gromada kandydatow, a POTEM 90% ludzi wybiera jednego z nich.

    > Czy możesz wskazać inny sposób pokazania sprzeciwu wobec całej klasy politycznej?

    A czy mozesz mi wskazac jak w wyborach powszechnych mozesz pokazac swoj sprzeciw przeciwko wystrojowi sejmu? Nie, bo nie to jest celem. Celem jest powszechne glosowanie, w ktorym obywatele maja powiedziec kto im sposrod grona kandydatow najbardziej odpowiada, i ta osoba ma nastepnie reprezentowac ich i rzadzic.
    Jesli moim kandydatem jest X, to na niego glosuje, ale szanuje i doceniam, ze wygrywa Y, poniewaz na niego glosowalo 60% wyborcow. Sytuacja, w ktorej nie oddaje glosu, bo mi zaden nie pasuje, nie spowoduje, ze klasa polityczna sie zmieni, i z nieba spadnie nam nowa (przypominam – my naprawde innej nie mamy!), a jedynie, ze ta klasa, ktora mamy z pelna swoboda uzna, ze skoro wiekszosc obywateli nie chodzi na wybory i ma ich w d***e, to oni moga wyborcow miec w tym samym miejscu.

    > Gandalf, na litość boską, co Ty wygadujesz? Z powyższego stwierdzenia wynika, że wszyscy powinni głosować na tego kandydata, którego popiera większość Polaków.

    Nie zrozumiales mnie. Ja odrozniam moje dobro (moje poglady, moja wole) od “dobra panstwa”. Czyli JA chce zeby prezydentem zostal X, glosuje na niego, ale jesli Y dostaje wiekszosc glosow, wewnetrznie przyznaje i zgadzam sie, ze to on powinien byc prezydentem – jestem totalnie zaskoczony, ze Ty mozesz patrzec na to inaczej.
    Protestuje wylacznie przeciwko sytuacji, w ktorej jak male dziecko obrazam sie, ze moj ulubiony kandydat nie zyskal wiekszosci wyborcow i w ramach naburmuszonego obrazania sie nie glosuje w wyborach, zeby pokazac, ze tylko moj jest fajny.

    Podsumowujac, nie widze roznicy miedzy pierwsza i druga tura – w obu dostajesz pewien zakres kandydatow i z nich masz wybrac sobie “swojego” i na niego zaglosowac, zeby poinformowac demokratyczny system wladzy, jakie sa Twoje preferencje.
    Roznica jest taka, ze w pierwszej spektrum kandydatow jest wieksze, wiec szansa, ze znajdziesz swojego jest wieksza oraz to, ze w drugiej wielu polakow jest rozczarowanych, bo “ich” kandydat odpadl.
    Pierwszy punkt stawia pytanie – czy jesli w pierwszej nie bedzie nikogo kogo bym “chcial wybrac” to tez mam nie glosowac? Czy nieglosowanie w pierwszej uznajemy za nieobywatelskie, a w drugiej dopszczamy?
    Drugi jest emocjonalny i nie ma nic wspolnego z tym czy nalezy czy nie glosowac.

  14. Gandalf napisał:
    “Dlatego, totalnym absurdem jest “nie ide na wybory, bo zaden z kandydatow mi sie nie podoba”… Glosowanie to obywatelski obowiazek, a nie wypad do parku, na ktory idziesz jesli Ci sie chce. Nie idac nie wypelniasz go, oslabiasz sile demokracji, szkodzisz jej. Bo ona sie na tym opiera.”

    Wybacz Gandalf, ale pleciesz bzdury. Skoro żyjemy w demokracji, to nie ma mowy o odgórnym przymusie. Czy idę głosować czy zostaje w domu to moja sprawa, moje prawo. Gdyby to był obywatelski obowiązek, nadal zwracano by się do nas w pracy per obywatelu, per towarzyszu.

    Jeśli w tym całym cyrku nie widzę odpowiedniego kandydata, którego opcja by mi pasowała, to nie głosuję. Nie uznaję zasady wyboru mniejszego zła.

  15. Rafi:
    1) Obowiazek rozni sie od obowiazku obywatelskiego tym czym krzeslo eletryczne od krzesla.
    2) Nigdy nie powiedzialem, ze powinienes glosowac wedle zasady mniejszego zla. Napisalem, ze w ramach demokracji powinienes zaglosowac, aby poinformowac o Twoich preferencjach (ktory z kandydatow najbardziej Ci odpowiada – analogicznie do sytuacji z pierwszej rundy wyborow). Jesli wszyscy dostepni rownie bardzo Ci nie odpowiadaja, to wtedy faktycznie nie glosujesz – ale trudno mi uwierzyc, zeby tak sie zdarzylo.

  16. Gandalf, niestety w tych wyborach nie mam na kogo głosować. Oprócz egzotycznych oszołomów (Tymiński, Iliasz …) są również i znani już mi z wcześniejszych “ekscesów” i “osiągnięć” na scenie politycznej (Donald, Kaczor), a SLD … SLD się nie POPiSało. Korwin dla mnie jest zbyt wyidealizowany. Sądzę, że jego pomysły są fajne, ale niestety nierealne. Marzyciel z niego. Reszta jest milczeniem. Nie głosuję.

  17. Nie zarzucaj mi demagogii, za kazdym razem kiedy sie ze mna nie zgadzasz, bo naduzywany termin traci moc…
    A co ja poradzę, że co chwila wygłaszasz poglądy dalekie od sensownych?

    Tak samo jak na wyborach Miss Polonia nie glosujesz na najladniejsza dziewczyne w Polsce, tylko na najladniejsza sposrod kandydatek.
    Analogia średnio sensowna, a do polityki w Polsce mało przystaje. Pomijam już fakt, że na Miss nie głosuję, a jej wybór nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

    To, ze poprzez proste mechanizmy identyfikacji z kandydatem zaczyna on byc Twoim faworytem, nie oznacza, ze mozesz proces odwrocic.
    Na litość boską, jakiej znów identyfikacji z kandydatem? Ja wybieram według prostej analizy programu, o ile kandydat taką przedstawił. Jeżeli mam dwóch podobnych, to decydują jeszcze dokonania własne kandydata.

    Najpierw zbiera sie gromada kandydatow, a POTEM 90% ludzi wybiera jednego z nich.
    A te 90% to skąd się wzięło? Czyżby przykład myślenia życzeniowego, które ma udowodnić Twoje tezy? :>

    “Czy możesz wskazać inny sposób pokazania sprzeciwu wobec całej klasy politycznej?”
    A czy mozesz mi wskazac jak w wyborach powszechnych mozesz pokazac swoj sprzeciw przeciwko wystrojowi sejmu? Nie, bo nie to jest celem.

    Blah, zagrywki rodem z “Erystyki” mnie naprawdę nie bawią.
    Wystrój Sejmu nie ma żadnego znaczenia, zaufanie do klasy politycznej jako takiej i owszem. Rząd może mieć poparcie 5% obywateli, ale przy dużym poparciu obywateli dla polityków będzie rządzić spokojnie. Jeżeli klasie politycznej społeczeństwo ufać nie będzie, to się taka sytuacja może skończyć jakąś rewolucją. Przy czym rewolucja to niekoniecznie od razu chłopi z widłami w garści, ale np. powszechne głosowanie na partie typu LPR czy Samoobrona. Po prostu ludzie pójdą zagłosować przeciw wszystkiemu, dzięki czemu rządzić zaczną populiści. Zajrzyj do podręczników historii i zobacz, jak upadła Republika Weimarska.

    Jesli moim kandydatem jest X, to na niego glosuje, ale szanuje i doceniam, ze wygrywa Y, poniewaz na niego glosowalo 60% wyborcow.
    Tylko że to jest zupełnie inna bajka, o której tutaj nie mówimy. Ten komentarz nadawałby się do opisu sytuacji po wyborach prezydenckich w 1995 roku, gdy wiele osób nie chciało się zgodzić na wybór Kwaśniewskiego, “bo tak”.

    Sytuacja, w ktorej nie oddaje glosu, bo mi zaden nie pasuje, nie spowoduje, ze klasa polityczna sie zmieni, i z nieba spadnie nam nowa (przypominam – my naprawde innej nie mamy!), a jedynie, ze ta klasa, ktora mamy z pelna swoboda uzna, ze skoro wiekszosc obywateli nie chodzi na wybory i ma ich w d***e, to oni moga wyborcow miec w tym samym miejscu.
    Trywializując powiedziałbym, że politycy i tak mają wyborców w dupie przez cztery lata i tylko przy okazji wyborów zaczynają mówić ludzkim głosem.
    Mówiąc poważniej – jeśli politycy zaczęliby mieć wyborców w dupie na tyle, żeby zlikwidować wolne wybory, mielibyśmy powtórkę z rozrywki. Innymi słowy byłaby kolejna rewolucja w Polsce, która skończyłaby się bardziej krwawo, niż ta w 1989 roku.

    “Gandalf, na litość boską, co Ty wygadujesz? Z powyższego stwierdzenia wynika, że wszyscy powinni głosować na tego kandydata, którego popiera większość Polaków.”
    Nie zrozumiales mnie.

    Bo wypisujesz bzdury bez zastanowienia.

    Ja odrozniam moje dobro (moje poglady, moja wole) od “dobra panstwa”.
    Nie odróżniasz. Gdybyś odróżniał, to byś zawsze głosował na najlepszego kandydata (najlepiej przygotowanego merytorycznie), choćby był on Twoim przeciwnikiem politycznym.

    Czyli JA chce zeby prezydentem zostal X, glosuje na niego, ale jesli Y dostaje wiekszosc glosow, wewnetrznie przyznaje i zgadzam sie, ze to on powinien byc prezydentem – jestem totalnie zaskoczony, ze Ty mozesz patrzec na to inaczej.
    1. To jest coś zupełnie innego, o czym pisałem już wcześniej.
    2. A gdzie ja napisałem o bojkotowaniu wybranego prezydenta?

    Protestuje wylacznie przeciwko sytuacji, w ktorej jak male dziecko obrazam sie, ze moj ulubiony kandydat nie zyskal wiekszosci wyborcow i w ramach naburmuszonego obrazania sie nie glosuje w wyborach, zeby pokazac, ze tylko moj jest fajny.
    Nie zrozumiałeś, a na dodatek spłycasz. Można nie głosować w wyborach, bo nie ma się kogo wybrać. To nie jest równorzędne z lekceważeniem
    wybranego prezydenta. To są zupełnie dwie różne rzeczy.
    Wybory to obywatelski obowiązek, ale pamiętaj o istnieniu czegoś takiego, co się zwie “obywatelskim nieposłuszeństwem”. Zostając świadomie w domu wyrażasz swój obywatelski sprzeciw, do którego masz takie samo prawo, jak do głosowania w wyborach.

    Podsumowujac, nie widze roznicy miedzy pierwsza i druga tura
    Po czym piszesz, że różnice widzisz 🙂
    Dowcip tkwi właśnie w tych różnicach, które są dla Ciebie zupełnie nieistotne.

    Pierwszy punkt stawia pytanie – czy jesli w pierwszej nie bedzie nikogo kogo bym “chcial wybrac” to tez mam nie glosowac?
    Co “masz”, to Twój osobisty problem. Jedni nie głosują, inni oddają głos nieważny, jeszcze inni głosują na kogoś, kto im jest najbliższy. Nie mnie decydować, co mają robić.

    Czy nieglosowanie w pierwszej uznajemy za nieobywatelskie, a w drugiej dopszczamy?
    A widzisz różnicę między “nie idę na wybory, bo mam kaca / jest fajny film / bzykam sobie jakąś panienkę” od “nie idę na wybory, bo nie mam na kogo głosować”?

  18. > A co ja poradzę, że co chwila wygłaszasz poglądy dalekie od sensownych?
    Mam czasem rowniez powazne zastrzezenia co do sensownosci pogladow moich rozmowcow, ale jak pewnie zauwazyles na swoim przykladzie, wykazuje dobra wole i wiare w dobra wole rozmowcy, i jego ewentualne bledy staram sie wykazywac droga dyskusji i logicznego rozumowania a nie splycania, banalizowania, oskarzen o demagogie oraz przekrecania slow.

    > Na litość boską, jakiej znów identyfikacji z kandydatem? Ja wybieram według prostej analizy programu, o ile kandydat taką przedstawił.

    Ale najpierw czekasz, az poznasz grupe kandydatow, a potem wsrod nich wybierasz “swojego” – a nie najpierw wybierasz swojego wsrod 40 milionow polakow, a potem czekasz, az on bedzie kandydatem… prawda?

    > Wystrój Sejmu nie ma żadnego znaczenia, zaufanie do klasy politycznej jako takiej i owszem.

    Jeju… sproboj zrozumiec sens slow rozmowcy, zanim sie nie zgodzic, co? Bedzie latwiej…
    To czy cos ma znaczenie, czy nie, nie wplywa na to, czy wybory w demokartycznym panstwie sa po to aby sie tym zajmowac czy nie. Zamiast przykladu wystroju sejmu moge podac setki innych, w tym wazkich tematow, ktore nadal nie maja byc rozstrzygane podczas glosowania w wyborach.
    I to wlasnie chcialem zaznaczyc.
    Mozemy dyskutowac czy jest to bledem czy nie, ale system wyborczy nie przewidzial w swoich celach statutowych dania wyborcom mozliwosci sprzeciwienia sie klasie politycznej.

    > Mówiąc poważniej – jeśli politycy zaczęliby mieć wyborców w dupie na tyle, żeby zlikwidować wolne wybory, mielibyśmy powtórkę z rozrywki. Innymi słowy byłaby kolejna rewolucja w Polsce, która skończyłaby się bardziej krwawo, niż ta w 1989 roku.

    Szczerze watpie.

    > Bo wypisujesz bzdury bez zastanowienia.

    Jesli naprawde tak uwazasz, to po co dyskutujesz? Ciesze sie, ze jestes na tyle przekonany do swoich racji, zeby cudze uznawac za bzdury, to powod do dobrego samopoczucia i daje kolejny przyklad czlowieka, ktory sam sobie za autorytet robi.

    > Nie odróżniasz. Gdybyś odróżniał, to byś zawsze głosował na najlepszego kandydata (najlepiej przygotowanego merytorycznie), choćby był on Twoim przeciwnikiem politycznym.

    Akurat funkcja prezydenta wymaga wielu cech poza przygotowaniem merytorycznym w obecnym modelu wladzy (w ktorym rzadzi premier). I tak, glosuje na najlepszego – poniewaz polskie podzialy polityczne maja sie nijak do moich stron wartosci. Dlatego naprawde nie ma dla mnie znaczenia czy kandydat jest z lewicy czy prawicy…

    >
    A widzisz różnicę między “nie idę na wybory, bo mam kaca / jest fajny film / bzykam sobie jakąś panienkę” od “nie idę na wybory, bo nie mam na kogo głosować”?

    Z punktu widzenia sygnalu, ktory dajesz – nie ma roznicy…

Comments are closed.