If you see a policewoman, who during conversation says “It’s not a bug, it’s a feature” and then confirms that she was coding when she was younger, and that she was working in Oracle as project manager, you know one thing for sure – You are in Silicon Valley.
Rest of the post is in polish due to my lazyness.
Godzina 10:30 wieczorem PST. Siedzę w firmie, próbuję rozbudować bibliotekę JS do obsługi okienek (a’la Netvibes) o obsługę rozszerzeń (kawałków kodu dołączanych z zewnątrz do obsługi różnych form animacji, “klejenia” okien itp.). Przed chwilą Jesse i Raj wyszli z firmy, Yosh jeszcze siedzi obok i klei swoje kawałki przed wyjazdem na urlop (a właściwie na SIGGRAPH). Wchodzi Jesse i pyta czy bym nie wyszedł do nich na dwór, bo czekają na policję i możemy pograć w piłkę.
Jasne. Już idę… Zaraz. Jak to policję?
Ktoś włamał się do samochodu Raj’a. Auto nowiutkie, ładne BMW, srebrne, podświetlane klamki, wszystko naprawde ekstra. Tylko brak tylnej, lewej szyby razi. Kawałki szkła dookoła.
Sytuacja aburdalna. Środek Mountain View, najbogatszej części najbogatszego stanu USA. Duży, oświetlony parking dokładnie na tyłach firmy. Tym autem wracaliśmy z kręgielni koło 9:10. O 9:30 Yosh przyjechał i parkował obok, auto było OK. O 10:20 Raj i Jesse wyszli na parking, szyba wybita, auto alarm aktywny (sic!), a z tylniego siedzenia znikła walizka i okularki do pływania. Okularki były Jessiego, a walizka pełna była ubrań kuzynów Raj’a. Tradycyjnych ubrań indyjskich.
Gramy w piłkę, gadamy. Absurd. Dlaczego alarm nie zadziałał? Byliśmy tuż obok, usłyszelibyśmy… co za debil zabrał okularki do pływania? Nigdy nikt nie okradł auta moich znajomych w Polsce, a szansa chyba jednak trochę większa.
Po kilku minutach przyjeżdza policja. Wysiada niska, szczupła blondynka z krótkimi włosami, koło 40tki. Prosi o opisanie sytuacji, notuje. Po chwili zgłasza wszystko do bazy, ogląda samochód. Mówimy, że najdziwniejsze jest z alarmem, Jesse tłumaczy, że jesteśmy programistami, rozumiemy, że mogą być błędy… Odpowiedź policjantki wryła nas w ziemię “To nie bład, to ficzer”… Masz coś wspólnego z programowaniem? To my tak mówimy… Tak, odpowiada, kiedyś programowałam trochę.
Po chwili bierze z auta zestaw i zaczyna ściągać odciski palców, ogląda samochód, znajduje kilka śladów, cała operacja zajmuje jej 3 minuty. Potem zbiera od nas adresy i telefony, daje Rajowi swoją wizytówkę, numer sprawy, prosi, żeby nagrał się jej na pocztę służbową jak dostanie dane z ubezpieczenia, albo jak zobaczymy coś dziwnego. Jeśli okoliczne dzieci zaczną chodzić w sari, może to być niezły trop, sugeruje… (nazwę wymieniła sama, Raj tylko powiedział, że w walizce był tradycyjny strój)
Potem jeszcze opowiada o swojej pracy jako menedżer projektów w Oracle, trochę żartuje z nami, opisuje prawdopodobne wersje zdarzeń, tłumaczy Rajowi jak dalej wygląda procedura, kto mu odda kasę i kiedy oraz mówi jakie są szansę na znalezienie ubrań (i okularków) po czym podaje wszystkim rękę, jeszcze raz upewnia się, że mamy jej numer służbowy i komórkę i odjeżdża.
Temat zamknięty. Raj jutro rano idzie po ubezpieczenie. Cała akcja zajęła może 20 minut wliczając w to całą rozmowę i zdejmowanie odcisków oraz “przesłuchanie”. Nikt, nigdzie nie musi się stawiać, Raj ma pełne poczucie, że wie wszystko i zawsze może się skontaktować z nią w sprawie tego dochodzenia. Aha, z całej czwórki tylko Jesse jest amerykaninem, i nic jej to nie przeszkadzało.
A teraz powiedzcie mi prosze… czymżeśmy zawinili światu, że u nas tak nie ma i nigdy nie będzie?
Trochę mnie zmyliło 😉
IMHO raczej nie czym MY zawiniliśmy, tylko czym ONI się zasłużyli…
Dlatego warto wyjezdzac: cywilizacja, godne traktowanie przez panstwo ludzi, nawet nie tylko wlasnych obywateli, kulturalni, uprzejmi i usmiechnieci ludzie na codzien. To moje wrazenia.