Piękny film. O wolności, o walce, o ideałach, marzeniach, nadzieji, wierze. Oczywiście, bardzo naiwny. Nie mógłbyć inny. Walka o ideały zawsze wymaga naiwności.
Pewnie nie każdy odczuje go tak jak ja – jestem dzieckiem wychowanym w domu pełnym walki o wolność, pełnym ideałów Solidarności, a alegorii między tą opowiastką a ostatnią wojną o wyzwolenie Polski z komunizmu jest aż nadto.
Mile zaskoczyli mnie Wachowscy. Nie ma romansu (choć jest miłość – ale nie w trakcie filmu, tylko po, i to bez happy endu), nie ma sztampy, świetnie oddane mechanizmy działania władzy totalitarnej, język jakiego ta władza używa, plątanina strachu i szczucia, bierność i strach społeczeństwa, który ta władza utrzymuje w ryzach, klimat więzień komunistycznych (choć tu, w dość przewrotnej formie), i piękne cytaty. Bardzo ładnie udało im się oddać to coś, co mam nadzieję, przypomni choć na chwile ludziom, że jeszcze 17 lat temu Polska nie była wolnym krajem. Że była pod okupacją.
Czytając recenzje zazwyczaj widzę raczej ironiczne porównania do obecnej władzy niż do okresu komunizmu i Solidarności. Uważam, że to głupie. Ogólnie, przy całej mojej szczerej niecheci i pogardzie jaką żywię do obcecnej władzy, twierdzę, że porównywać ją z czasami komunizmu może tylko ktoś, kto kompletnie potworności tamtego systemu nie rozumiał. Do obecnej ideologii bardziej pasuje bardziej pasuje “Good night and good luck” – bo o zagrożeniach związanych z fanatyczną walką ze złem jest tu mowa, a nie o walce z systemem, który przez 40 lat istniał, aby degenerować i łamać ludzi.
“People should not be afraid of their governments. Governments should be afraid of their people.“
A ty na jakiej zasadzie oceniasz tamten okres? Bo o ile dobrze pamiętam to byłeś wtedy… w przedszkolu 😉 I to żeby być bardziej precyzyjnym był to już schyłek komunizmu.
Kompot był wtedy mniej słodki, leżaki mniej wygodne? Pamiętasz jakąkolwiek komunistyczną piosenkę (o ile jakiejkolwiek Cię uczyli)? Ktoś Cię wtedy łamał, degenerował? :))
Tak to Twój blog, masz prawo pisać co Ci się podoba. Ja jednak znając “fakty” z filmów i opowieści rodziców wolałbym pozostawić ten temat innym. No offence.
“A ty na jakiej zasadzie oceniasz tamten okres? Bo o ile dobrze pamiętam to byłeś wtedy… w przedszkolu”
Pewnie nie uwierzysz, ale jest calkiem sporo osob, ktore maja cos do powiedzenia n/t I Wojny Swiatowej, choc bardzo niewielu z nich zylo w tamtym okresie…
Rasa ludzka wyksztalcila potezne mechanizmy pozwalajace przechowywac pamiec czasow – od poezji, muzyki, przez relacje swiadkow, opowiesci ludzi, po literature i filmy…
Film jest o wolności, ale tematyka została przedstawiona w taki sposób, żeby nic z niej wynikało. Widz wyjdzie z kina co najwyżej z przeświadczeniem, że zła władza jest zła i należy się jej opierać. Tymczasem komiks był czysto anarchistyczny (jak to napisano na podlinkowanej witrynie, „V walczy nie tylko przeciw czemuś, ale także o coś”), ale tego się oczywiście Ludowi nie pokaże, żeby nie wyciągnął z filmu konstruktywnych wniosków, tylko pozostał w sferze bujania w obłokach.
Poza tym nie bardzo rozumiem, dlaczego Polska 17 lat temu była pod okupacją, a teraz jest już wolnym krajem. Politycznie radykalnej różnicy nie ma.
Nerf: jasne, nie ma radykalnej różnicy.To, że nie stacjonują u nas obce wojska, to drobiazg. To, że możesz bez problemu wyjechać za granicę, to też drobiazg. To, że prezydenta wybiera lud, a nie biuro polityczne, to też pomijalna sprawa. To, że na półkach w sklepach jest nie tylko ocet – również. Właściwie przecież Kaczyński to tylko taka nieco ulepszona wersja Bieruta, nie? 😉
Obce wojska nie stacjonują, bo nie muszą. Przypuszczam, że w przypadku nagłego zamachu stanu moglibyśmy liczyć na “sojuszniczą interwencję”. Demokratyczność wyborów nie świadczy o wolności biorąc pod uwagę to, że w Polsce nie ma wolnych mediów RTV, istnieją nadal telewizja i radio rządowe, ludziom robi się pranie mózgu za ich własne pieniądze, a obóz rządzący finansuje swoją propagandę z pieniędzy ludu, który go potem wybiera. “Gdyby wybory mogły coś zmienić, już dawno byłyby zakazane”. A wolności nie mierzy się poziomem dobrobytu (pełna micha – wolność, pusta micha – niewola). Zresztą chodziło mi raczej o suwerenność państwa, a nie wolność obywateli (na dobrą sprawę trzeba by zacząć od zdefiniowania, co to jest “wolny kraj”). Oczywiście jest trochę lepiej, ale to wybieg taktyczny – poluzowanie łańcucha po to, żeby psu nie chciało się go zrywać.
Co do Bieruta: no ;).
“Oczywiście jest trochę lepiej, ale to wybieg taktyczny – poluzowanie łańcucha po to, żeby psu nie chciało się go zrywać.”
Noz sie w kieszeni otwiera… czlowieku, pomysl chwile zanim takie bzdury napiszesz. Masz swiadomosc jak roznila sie tamta rzeczywistosc? Masz wyobrazenie jak to jest, kiedy nie mozesz czegos powiedziec? Kiedy nie mozesz sam decydowac o swoim zyciu? Kiedy nie mozesz sam kierowac swoim losem? Kiedy panstwo lamie Twoja wole, w powszechnym uzyciu rzadzi agent i donos na sasiada? Kiedy boisz sie wszystkich i wszystkiego jesli tylko nie jestes posluszny? Kiedy panstwo decyduje co jesz na kolacje, co ogladasz w telewizorze?
Nie twierdze, ze dzis jest super, ale porownywanie “braku wolnosci, bo przeciez kaczynski zabronil demonstracji” z komunizmem dowodzi absolutnego braku wyobrazni.
Ale to juz chyba tak jest, ze jak pokolenie nie ma wojny, to nie umie docenic wolnosci :/
Lubimy narzekac, a trudno jest narzekac, kiedy porownuje sie cos z koszmarem komunizmu, wiec spoleczenstwo zapomina nad wyraz szybko o tym koszmarze, i uznaje, ze wlasciwie ‘wcale nie jest lepiej”.
Obys nigdy nie mial okazji zrozumiec jak bardzo sie mylisz…
Chyba nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale w Polsce nadal nie można wielu rzeczy powiedzieć. Cenzura represyjna jest dopuszczana przez konstytucję i było to wielokrotnie wykorzystywane.
Mam taką świadomość. Do 18. roku życia to państwo przede wszystkim decydowało o tym, co będę robił od poniedziałku do piątku.
Państwo nadal decyduje o tym, co oglądam (a właściwie: czego nie oglądam) w telewizorze i słucham w radiu. (A prasa co prawda nie jest koncesjonowana, ale prawo prasowe jest takie, że i tak wielu rzeczy nie można napisać).
Ogromnej części społeczeństwa żyło się w komunizmie całkiem przyjemnie – jak ktoś nie prowadził działalności wywrotowej, to była mała szansa, żeby państwo go jakoś szczególnie gnębiło.
Hagiograficzne przekazy o opresyjności systemu, kreowane przez sztukę i niektóre media, nie są raczej zbyt dobrym źródłem wiedzy, ale spełniają swoje zadanie: mówią ludziom, jak bardzo wtedy było źle, żeby sądzili, że teraz jest dobrze. Jest, owszem, lepiej, ale nadal źle. Władza nauczyła się już, jak kontrolować społeczeństwo bez stosowania ostentacyjnych form przemocy.
“Chyba nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale w Polsce nadal nie można wielu rzeczy powiedzieć. ”
I wlasnie ich nie mowisz? Albo boisz sie ich powiedziec? Albo nie prowadzisz bloga obawiajac sie ze trafisz za kratki? Tak?
Generalnie, porownujesz ekstrema z codziennoscia. Mowisz “Wielu rzeczy nie mozna napisac” – np. czego? Nie mozna obrazic kogos bezkranie, nie mozna chwalic faszyzmu, nazizmu, rasizmu itp. dalej? Podasz kolejne przyklady?
I porownasz je z cenzura? Tym, ze zanim cos wypuscisz specjalnie przeszkolony facet musi sprawdzic ten tekst i usuwa dowolne fragmenty? Ze nie mozesz pisac zle o swojej wladzy, ze nie mozesz pisac dobrze o kapitalizmie? Ze za to wszystko i wiele innych rzeczy mozesz trafic do wiezienia?
Porownasz to? Powtarzam, sprawiasz na mnie wrazenia, ktory nie ma pojecia jak straszny byl komunizm, co pozwala mu uznawac, ze dzisiejsze “zle rzeczy” sa “tak samo zle” i generalnie niewiele sie zmienilo… :/
“Ogromnej części społeczeństwa żyło się w komunizmie całkiem przyjemnie – jak ktoś nie prowadził działalności wywrotowej, to była mała szansa, żeby państwo go jakoś szczególnie gnębiło.”
Jesli ktos nie mial ochoty sie z Panstwem nie zgadzac, nie chcial byc tworczy, nie mial ochoty ‘za duzo myslec”, siedzial cicho i wyrabial norme. Tu rozbijamy sie o problem znany z matrixa – lepiej byc zniewolonym i zeby “jakos sie zylo” czy miec wolnosc osobista?
“Hagiograficzne przekazy o opresyjności systemu, kreowane przez sztukę i niektóre media, nie są raczej zbyt dobrym źródłem wiedzy”
Moje zrodla nie sa “przekazami o opresyjnosci systemu” tylko relacjami ludzi, ktorzy w tym systemie zyli. I tak sie zlozylo, ze sie z tym systemem niestety nie zgadzali. I w efekcie spedzili mlodosc w ukryciu, bojac sie wlasnego panstwa, rzadu, kryjac sie przed nim, kolportujac podziemna prase, siedzac w wiezieniach, bedac palowanymi i gazowanymi przez milicje, sadzeni bez rozpraw, karani bez sadow. Wybacz, bede sie trzymal swojego zdania, ze tylko glupiec bez wyobrazni moze siedziec dzis na wygodnym fotelu, podlaczony do internetu, i pisac bzdury o tym jak to nie ma wolnosci, prasa jest sterowana, i porownywac dzisiejszy swiat do tamtego.
“Jest, owszem, lepiej, ale nadal źle.”
Zgadzam sie 🙂 Ale to troche tak jakbys powiedzial “Warszawiakom zyje sie lepiej niz w trakcie Powstania Warszawskiego, ale nadal zle” – prawda. Ale jesli probojesz porownywac tamten koszmar z dzisiejszymi niedogodnosciami, to obarazasz ludzi, ktorzy wtedy ryzykowali zyciem, aby walczyc ze swoja wladza i wykazujesz glupote i bute stawiajac dzisiejszych “alterglobalistow”, “anarchistow” i inne fronty na rowni z tymi, ktorzy za komuny walczyli w podziemiu.
Choćby za obrazę władzy można nadal iść do więzienia. Czy to mało? Zresztą na motłoch (który decyduje o wyniku wyborów) ma wpływ przede wszystkim telewizja – więc samo zlikwidowanie wolnych stacji telewizyjnych wystarczy do zaspokojenia propagandowych apetytów władzy.
O ile wiem, to w PRL nie można było (łatwo) iść do więzienia za to, że napisało się coś niewłaściwego. Przed oddaniem do druku tekst przeglądał cenzor i jeśli mimo nieprawomyślności został on przepuszczony, to odpowiadał cenzor właśnie, a nie autor. Zresztą, choć teoretycznie cenzura działała sprawnie, to w praktyce np. artyści jakoś przekazywali to, co chcieli powiedzieć.
Generalnie utożsamiasz wolność lub jej brak z istnieniem terroru w jawnej postaci. Jednak PRL był państwem, które istniało na o wiele słabszych podstawach i terror był tam bardziej potrzebny, niż teraz. Skoro obecnie da się kontrolować sytuację bez uciekania się do drastycznych metod, to po co z nich korzystać (i drażnić społeczeństwo)? Można przecież zastosować subtelne środki (wspomniana telewizja, indoktrynacja w państwowych szkołach).
Tyle, że ten problem nadal występuje obecnie, choć w innej formie. Jeśli ktoś nie ma ochoty sprzeciwiać się np. mafii urzędników i polityków, to ma względny spokój. Jeśli ma taką ochotę – to ma też kłopoty (vide sprawy Habicha i Kluski). Za PRL jedyną rzeczą, której nie można było robić, była krytyka socjalizmu (i oczywiście próba obalenia panującego ustroju). To nie było zresztą wielkim problemem, bo dużej części społeczeństwa nie chodziło o likwidację socjalizmu, tylko o zastąpienie go „naszym” socjalizmem i „naszymi” socjalistami pokroju J. Kuronia i A. Michnika, tudzież jedynie o pełną miskę.
Chyba przesadzasz. Istotny terror zaniknął w PRL gdzieś w latach pięćdziesiątych; nawet w czasie stanu wojennego zginęło nie więcej niż kilkanaście osób!
Nie stawiam ich na równi; stwierdzam jedynie, że mimo zmiany całej fasady państwa ustrojowo nie różni się ono radykalnie od poprzedniego. Opozycja PRL-owska walczyła przecież nie tyle o zmianę ustroju, co o dopuszczenie jej do władzy. Okupacja jest oczywiście lżejsza, ale dzięki temu zyskuje się większą stabilność państwa. Zresztą, skoro terror w PRL był tak dotkliwy, to dlaczego ci sami ludzie, którzy wtedy siedzieli w więzieniach (swoją drogą, gdy np. Wałęsa był internowany, to przywożono mu książki, których on zresztą nie czytał), teraz nazywają swoich oprawców „ludźmi honoru” (jak o generale Kiszczaku wyrażał się A. Michnik)?
Oczywiście nie neguję ani tego, że w PRL było źle i wielu ludzi władza głęboko skrzywdziła, ani tego, że teraz jest lepiej. Po prostu pisanie o koszmarze tamtych czasów wydaje mi się przesadą – choć urodziłem się zbyt późno, żeby mieć w tej sprawie własne doświadczenia.
> Czytając recenzje zazwyczaj widzę raczej ironiczne porównania do obecnej władzy niż do okresu komunizmu i Solidarności.
Nie ma co się dziwić, tamten czas zaczął się w ludzkiej pamięci już nieco zacierać, a to, co dziś, kłuje po oczach i sumieniach…
Zresztą, filozofia działania obecnej władzy ma moim zdaniem właśnie źródło w tym – jak mówisz – czasie degenerowania i łamania ludzi. Ofiara nader często później zostaje katem…
“Po prostu pisanie o koszmarze tamtych czasów wydaje mi się przesadą”
Jesli nie jest dla Ciebie koszmarem, to, ze milicja strzelala na rozkaz wladz do robotnikow i zabijala ich, to ok.
Jesli nie jest dla Ciebie koszmarem to, ze za Kuczmy na Ukrainie gineli dziennikarze z polecenia wladz, a dzis to samo dzieje sie na Bialorusi, to ok.
To wtedy masz racje, nie bylo to koszmarne, tylko “po prostu niedobre”. Ja jednak mam wobec tego dosc silne odczucia 🙁
Ciekawe teksty o naszym kochanym kraju. Pozdrowienia z Australii.