Lessig na temat Obama vs. Clinton

Niedługo napisze więcej o aktualnej sytuacji, zwłaszcza, że nieskromnie mówiąc rozwija się w kierunku przewidzianym w poprzednim poście.

Na razie jednak, chciałbym zaprosić do wysłuchania pomysłodawcy i twórcy licencji Crative Commons, profesora Lawrenca Lessiga na temat roli tych wyborów, i wpływu tego wyboru na przyszłość nas wszystkich. Umieścił ten vlog na swoim blogu 6 dni temu.

Zapraszam

Debata Clinton-Obama

Żeby zrozumieć jak ważna była ta debata, trzeba wyjaśnić jak wyglądają wybory w USA. Otóż, przed wyborami właściwymi (Listopad 2008)  odbywają się tzw. prawybory. Obie ogromne partie – Republikanie i Demokraci w każdym stanie przeprowadzają głosowania między swoimi kandydatami, aby wyłonić tego, który stanie do wyborów właściwych.
Ciekawostką jest to, że głosy nie przekładają się bezpośrednio na szanse, lecz na głosy delegatów. Są to ludzie z ramienia partii, którzy muszą głosować zgodnie z wolą wyborców swojego stanu. Do tego dochodzą u demokratów superdelegates, a u republikanów non-pledged delegates, którzy mogą głosować jak chcą.
Aby to zobrazować – w stanie X odbywają sie prawybory dnia Y, głosuje w nich Z tysięcy wyborców zarejestrowanych do prawyborów z ramienia demokratów (w okręgach wyborczych). Wygrywa kandydat M nad kandydatem O. Każdy z nich dostaje pewną liczbę delegatów (np. M dostaje 20, a O 15). Po wszystkich prawyborach, we wszystkich stanach delegaci na konwencie (sierpień 2008)  głosują kto będzie kandydatem danej partii w wyborach. Mechanizm przydziału delegatów jest różny dla demokratów i republikanów. U demokratów jest bliżej zasady “wygrany zbiera wszystko”, o republikanów delegaci rozkładają się bardziej równomiernie. Delegaci nie-zobowiązani głosują jak chcą.
No to teraz spójrzcie jak rozkładają sie prawybory przed 5 lutego i po 5 lutego. 5 lutego, nazywany Super Tuesday to dzień kiedy zostanie rozdzielona prawie połowa delegatów, oczywiście zwycięzca zdobędzie media i hype do następnych prawyborów. U Republikanów McCain wygrywa z bezpieczną 20% przewagą, u Demokratów jest znacznie ciekawiej. Clinton wygrywa sondaże, ale Obama mocno ją goni. Do tego dodajmy, że ponad 25% wyborców w tzw. exit polls deklaruje, że decyzję podejmuje na 1-3 dni przed głosowaniem.  I na 5 dni przed Super Tuesday odbyła sie w stacji CNN debata między Hillary Clinton i Barackiem Obamą. (na CNN możesz poznać podstawowe poglądy kandydatów na ważne tematy)

Oboje pokazali się dobrze, żadne nie zaskoczyło, żadne nie popełniło większego błędu. Debata była na wysokim (jak na debatę*) poziomie, znacznie wyższym niż w Polsce. Oboje pokazali się jako bystrzy,inteligentni, rozsądni kandydaci, wiekszość ocen jakie czytałem po debacie zwracały uwagę na dwie rzeczy – to najlepsi kandydaci demokratów od niepamiętnych czasów oraz, że najchętniej widzieliby ich razem w białym domu.

Myślę (za Jeffreyem Toobinem), że oboje uznali, że nie warto ryzykować. Obama jest na wznoszącej, Clinton jest z przodu. Clinton wierzy, że pozostanie z przodu, Obama wierzy, że wyprzedzi. Gallup potwierdza, że kwestią jest teraz czas. Obama wsparty przez Kennedych, wsparty przez Kerryego, wsparty przez najważniejszą celebrity ameryki – Oprah Winfrey, wsparty przez nieomal całą śmietankę Hollywood, od Georga Clooneya, przez Laurenca Fishbourna, Edwarda Notrona, Matta Damonapo Sharon Stone, Halle Berry, Charlsa Barkeleya i Bena Afflecka jest na wznoszącej, Clinton ma za sobą potężny elektorat ludzi, którzą dobrze wspominają Billa Clintona. Rezygnacja Edwardsa raczej działa, moim zdaniem (w odróżnieniu od zdania eksperta Gallupa)na korzyść Obamy. We wszystkich Exit Pools, Obama był znacznie częściej drugim wyborem wśród wyborców Edwardsa, na dodatek Obama znacznie lepiej przyciąga niezdecydowanych (zwróćmy uwagę na regularne niedoszacowanie Obamy w sondażach), jest bardziej koincylacyjny i “świeży”.

Taka “łagodna” debata, ukazująca dobre strony obojga oznacza oczywiście przede wszystkim kurczenie się negatywnego elektoratu.

Ze wstępnych analiz komentarzy po wyborczych zarysowują mi się trzy grupy. Tych którzy pozostają przy swoich preferencjach, tych, którzy się troszeczke umocnili (ale ze względu na pozytywny przekaz swojego kandydata, a nie negatywny drugiego) i tych, którzy zaczynają uważać, że już nie ma znaczenia które z nich wygra, oboje są świetni.

Z tych którzy zostają przy swoich przekonaniach, główny przekaz negatywny jest taki:

  • Obama – dla wyborców Clinton, Obama jest mniej doświadczony. Kropka. Tylko tyle i aż tyle. To dla nich bardzo ważne. Zwracają uwagę, że w tej debacie (ich zdaniem) to Clinton była spokojna, rządziła, a Obama sprawiał wrażenie młodego, dynamicznego runner-upa, który goni, stara się itp. Dla nich to dowód potwierdzający ich przekonanie, że Clinton jest lepiej przygotowana.
  • Clinton – dla wyborców Obamy, Clinton nie jest autentyczna. Nie mogą przekonać się do jej wystudiowanego uśmiechu i idealnie wyćwiczonego budowania odpowiedzi wedle zasady “jak najmniej zrazić do siebie”. Dla nich Clinton to kontynuacja polityki ostatnich 20 lat, a nie poważna zmiana.

Z tych, którzy wzmocnili:

  • Clinton –  dla jej wyborców, Clinton mówiła precyzyjnie, była rozluźniona, śmiała się więcej, ma doświadczenie
  • Obama – dla jego wyborców, Obama pokazał, że jest silny, dynamiczny, bardzo inteligentny, był znacznie bardziej autentyczny

Z tych, którzy zbliżyli się:

  • Clinton –  Ci, którzy dotychczas nie chcieli na nią głosować, wyobrażając ją sobie jako sztuczną, nadętą laskę z Waszyngtonu, zepsutą latami rzadów, mogli zobaczyć, trzeźwo myślącą, uśmiechniętą, absolutnie akceptowalną kobietę.
  • Obama – Ci, którzy dotychczas myśleli o nim jako o amatorze, któremu daleko do wiedzy i przygotowania Clinton, zobaczyli młodego, ale świadomego swoich obowiązków, energicznego, i naprawde “innego” niż cały ten estabilishment faceta, który daje nadzieje na zerwanie z polityką ostatnich 20 lat.

Analitycy zwracają uwagę, że Obama mógł i powinien był zrobić więcej. Że jako runner-up nie wystarczy mu “być”, ale musi “być wyraźnie lepszy”, żeby zdobyć elektorat Clinton.

Nie zgadzam się z tym. Uważam, że najważniejsze zwycięstwo Obamy w tej debacie to pokazanie się jako równorzędny partner w dyskusji. Clinton ma duży elektorat negatywny, podejrzewam, że wiele osób głosuje na nią jako na “mniejsze zło”, żeby nie wybierać amatora, głupkowatego, leniwego (stereotyp murzyna), albo populisty (Edwards). Po tej debacie tracą te argumenty. Obama był nie tylko równorzędnym dyskutantem, ale też przważał w ciętnych, celnych ripostach i robił to bardzo naturalnie. Ripiosty Clinton wyglądały bardziej jak z typowego podręcznika do dyskusji, choć nie wiem czy na to zwrócą uwagę obywatele.

Np. mi bardzo rzuca się w oczy robiąca furorę w ostatnich latach metoda wygrywania kiedy ktoś cię trafi. Otóż jeśli przeciwnik powie celną uwagę, która jest w sposób oczywisty prawdziwa i wręcz ośmiesza cię odpowiadasz “nice try”, “niezła próba” i śmiejesz się kręcąc głową przecząco. Jest to wygodne, bo nie mówisz nic, nie musisz szukać argumentów, a jednocześnie zachowujesz swój elektorat. Ci, którzy chcą żebyś miał(a) rację z radością przyjmą, że nie przyznałeś się, a widzowie zapamiętają, że ktoś “spróbował” cię ośmieszyć, a nie zrobił to. Wczoraj w TVN24, Cymański dokładnie tak obronił się przed bardzo mocnym trafieniem Celińskiego, wczoraj w nocy dokładnie w ten sposób Clinton obroniła się przed celnym trafieniem pytającego (pytanie o jej głosowanie za wejściem do Iraku, jej wytłumaczenie i podsumowanie “Czyli mamy rozumieć, że była pani naiwna i dlatego uwierzyła Bushowi?”).

Zatem Obama zyskuje, bo pojawia się, jest w mediach, codziennie słyszymy o kolejnych głosach poparcia od ważnych ludzi, w tej debacie pokazał się z dobrej strony, co zdejmuje z niego odium “niedoświadczonego”, trafił w kilka czułych punktów (np. dużo mocniejsza wypowiedź z celnymi złośliwościami wobec tego jak poradzi sobie z republikanami – to trafia w tych, którzy zastanwaiają się kto jest lepszym kontrkandydatem dla Romneya albo McCaina) i moim zdaniem zgarnie większość niezdecydowanych, wyborców Edwardsa i możliwe, że nawet troche tych, którzy głosowaliby na Clinton, bo nie widzieli wyboru.

Clinton z kolei zmniejszyła elektorat negatywny, choć myślę, że nie tak mocno jak Obama (bo jej elektorat negatywny nie opiera się na nieznajomości, tylko na konkretnych zarzutach – o brak naturalności, o zakłamanie, o wspieranie koncernów itp.), wydaje mi się, że mniej wygrała, ale z drugiej strony może spowolnić odchodzenie od niej wyborców, którzy zobaczyli, że ich wybór jest dobry.

Oboje zyskali w oczach republikanów. Myślę, że oboje mogą zgarnąć elektorat  negatywny republikanów (Ci, którzy nie chcą głosować na McCaina albo Romneya). Wydaje mi się, że jeśli Romney wygra u republikanów, więcej negatywnych poprze Clinton, jeśli McCain, więcej poprze Obame. Generalnie jednak Clinton łatwiej zdobędzie republikanów, którzy chcą mniej zmian, a Obama tych, którzy niecierpią Clinton.

Problem z oceną tego co się stanie wynika z tego, że oboje mają po jednym silnym atucie. Obama jest znacznie bardziej akceptowalny dla niezdecydowanych, świetny mówca, mówi do ludzi, inteligentny, trafia w potrzeby i emocje. Ma mniejszy elektorat negatywn, więcej niezdecydowanych i może zdobywać głosy zniechęconych republikanów tym, że mniej się od nich różni – jest bliżej środka. Z kolei Clinton jest bardziej doświadczona, pochodzi jednak z tych samych “stref” waszyngtońskich i gwarantuje większe utrzymanie status-quo. Republikanie to w zdecydowanej większości konserwatyści, którzy chcą zachowania status-quo. Będzie ciekawie 🙂

Drugi ważny przekaz jest taki, że ta dwójka ma szanse zrobić więcej dla redukcji uprzedzeń w USA niż ktokolwiek inny w ciągu ostatnich 20 lat. Standardowy stereotyp i czarnego i kobiety jest pełny podejrzeń o lenistwo, mniejsze zdolności umysłowe, ograniczoną błyskotliwość i brak rozezenania w typowo męskich sprawach – wojsko, ekonomia, polityka zagraniczna. Tymczasem oboje pokazali się świetnie (zwłaszcza na tle aktualnej polityki USA).

Niedobrym znakiem jest to, że jeśli Obama jeszcze troche zdobędzi, to Super Tuesday nie rozstrzygnie i przez kolejne miesiące będą oni walczyli między sobą, podczas gdy McCain będzie spokojnym i pewnym liderem Republikanów. Reguła jest taka, że kto pierwszy wyłania zwycięzcę, ten wygrywa wybory, ale tym razem sądze, że republikanie nie mają szans, mimo to.

Zatem moim zdaniem demokraci wygrają te wybory, ale jeśli Super Tuesday nie wyłoni zwycięzcy to osłabi ich wynik.

Co do samego Super Tuesday, to widze dwa scenariusze. Obama utrzymuje hype, do którego dołącza się kolejne peak pointy (może dziś Edwards go wesprze? może ktoś z Silicon Valley? Al Gore?) przebija Clinton w Super Tuesday rzutem na taśmę, a ze względu na proporcjonalny rozkład głosów u demokratów nawet 3% zwycięstwa daje sporą przewagę w delegatach i potem idzie dalej na fali zwycięstwa z coraz bardziej zrezygnowana Clinton. Wygrywa prawybory, wygrywa wybory i na vice bierze Edwardsa. Druga opcja to taka, że Clinton utrzymuje przewagę, minimalną, podczas Super Tuesday, co daje jej sporą przewagę w delegatach i walka toczy się dalej. Jeśli Clinton wygra prawybory, to spokojnie pokonuje McCaina.

Jeśli sprawdzi się drugi scenariusz i dość długo Obama nie zacznie wygrywać, to Clinton ma większe szanse, bo delegaci niezobowiązani (superdelgates) zagłosują prędzej na Clinton, a mają sporo głosów do rozdysponowania.

Anyway, piękne wybory,  demokraci pierwszy raz od nie wiem kiedy mają dwóch dobrych kandydatów. Republikanie pierwszy raz od nie wiem kiedy mają dwóch sensownych kandydatów (i niebezpiecznego Huckabee, ale on na szczęście odpadnie). Wtorek będzie ciekawy 🙂

update:  niesamowite. W dniach 27-29 stycznia, Clinton miała 42%, Obama 36%. Dziś Clinton ma 44%, Obama 41%. PollTracker i SurveyUSA i Rasmussen cały dzień pokazują kolejne wyniki, które jednoznacznie wskazują, że Obama goni Clinton. Głowne powody to zbieranie większości elektoratu Edwardsa i (chyba) dobry wynik w debacie wczorajszej.Przykłady? Connecticut, 27 stycznia Clinton 40%, Obama 40%. Dziś Obama 48%, Clinton 44%. Missouri, 24tego stycznia Clinton 44%, Obama 31%, dziś Clinton 48%, Obama 44%. Alabama, 23ci stycznia, Clinton 43%, Obama 28%. Dziś Obama 47%, Clinton 47%.
Nie wiem czy to wystarczy, Clinton cały czas wygrywa, i ma jeszcze 4 dni – wedle sondaży, na pytanie (razem, rep i demo) “który z kandydatów mógłby zagrać nieetycznie” 45% wskazało na Clinton, każdy z pozostałych dostał poniżej 10%. Ale z całą pewnością Obama jest na fali, i mamy sceny jak z amerkańskiego filmu – emocjonująca końcówka. Będę pisał o rozwoju wydarzeń 🙂

Sprawa Palikota – pierwsze rozczarowanie

Sprawa Palikota i jego wpisu na blogu kończy się niczym.

Szkoda.

Byłem bardzo zadowolony, gdy PO powołało komisję Przyjazne Państwo. Byłem bardzo zadowolony gdy jej przewodzenie zostało dane właśnie jemu. Bałem się, że komisji odpowiedzialnej za upraszczanie przepisów dla przedsiębiorców przewodzić będzie ktoś bez doświadczenia,  kto nigdy nie zakładał firmy, nie zmagał sie z prawem handlowym, podatkowym, budowlanym i tą ośmiornicą biurokracji.

Niestety pan Palikot zanim zdażył pokazać cokolwiek ze swoich prac urządza publiczne odpytywanie prezydenta o stan jego zdrowia. Po pierwsze robi to żałośnie nieudolnie – jest zbyt inteligentny by udawać, że nie wiedział, że jak się oskarża to trzeba mieć choćby poszlaki. Po drugie uderza w autorytet głowy mojego państwa, zupełnie niepotrzebnie i bez celu. Po trzecie tłumaczy się jak Andrzej Lepper – “ja tylko pytałem”. Po czwarte  jest to kolejny raz kiedy słyszę nazwisko Palikot i jeszcze ANI razu nie stało się to po czymś wartościowym dla mojego kraju.

Pewnie nie złamał prawa, ale pokazał się ze smutnej strony człowieka pozbawionego taktu. I nie obchodzi mnie czy Kaczyński faktycznie nadużywa alkoholu (też słyszałem te plotki, z wielu źródeł). To nie ma nic do rzeczy. Deklarowanie “troski” od zdrowie głowy państwa jest albo obłudne, albo głupie. Nie wiadomo co gorsze. Alkoholizm to bardzo wstydliwa choroba. W Polsce ma niesamowicie silne konotacje wartościujące. Palikot musi o tym wiedzieć. I jego tłumaczenie, że “o sprawy seksualne” już by nie zapytał, ale o zdrowotne tak, jest idiotyczne. Czy ja moge zapytać o psychozę, zaburzenia poznawcze, kompleks małego członka i skłonności pedofilskie posła Palikota? W trosce o jego zdrowie? Wszak to wszystko choroby, psychiczne.

Jeśli PO wyrzuciło Gilowską, i to w sposób niegrzeczny wobec kobiety, z która się pracowało tyle lat, to postawiło poprzeczkę bardzo wysoko. Z całą pewnością mogliby to zrobić wobec kogoś kto robi z siebie pajaca, i jest to jedyne czym “popisał się” od momentu wejścia do sejmu.

Pozostaje mi wierzyć, że Palikot się zamknie i pokaże coś wartościowego. Że jego komisja przyniesie wymierne, potężne efekty i zakładając firmę za 3 lata nie będę już stał 4 godziny po REGON (jak to robiłem w poniedziałek). Tylko i wyłącznie to mogłoby wytłumaczyć PO z decyzji pozostawienia go w spokoju.

Ten kraj potrzebuje ograniczenia biurokracji. PO jako pierwsze stworzyło organ specjalnie do tego przeznaczony (PiS tylko o tym mówiło, a liczba biurokratów rosła). Palikot jako pierwszy został wybrany do zarządzania nim. Od tego co pokaże zależy jak Polacy ocenią idee upraszczania systemu prawnego.I obawiam się, że jako ostatni. Jeśli on tę idee ośmieszy, to już nikt nie uwierzy, że warto próbować. A na razie ośmiesza… Ogromny minus.

Go Obama!

Heh… przewrotność losu… Demokraci potrzebowali kogoś tak słabego jak Kerry, żeby wytworzyć osoby takie jak Barack Obama czy John Edwards.

Polscy politycy muszą się jeszcze długo, bardzo długo się uczyć. Obama przypomina mi wystąpienie Steva Jobsa, natchniony, mocny, pogodny, zdeterminowy, stanowczy, łagodny… Oczywiście sam profil wystąpienia (podziękowanie za zwycięstwo w prawyborach w Iowa) determinuje styl. Nie ma programu, jest wizja i podziękowania. Ale na świetnym poziomie.

Mam nadzieję, że to właśnie Obama, będzie następnym prezydentem. I nie miałbym chyba nic przeciwko pani Clinton jako wice-prezydentowi ;)Najmocniejsze punkty:

  • mówili, że nie damy rady, że to niemożliwe, że nasze oczekiwania (dot. zwycięstwa) są za wysokie (zb – a mamy za mało pieniędzy)
  • mówili, że nasz kraj jest zbyt podzielony, zbyt zdeprawowany by  powstać razem we wspólnym celu
  • (…) demoracts, republicans, to stand together to say that we are one nation, we are one people and our time for change has come
  • you’ve said (…) to end the political strategy that is all about division and instead make it about addition
  • mnóstwo “the time has come” “for a change, change, change”
  • The time has come, for the president that will be honest (…), and will listen to you, even when we disagree.
  • Who won’t just tell you what you want to hear, but what you need to know.
  • I know you didn’t do this for me, you did this to prove that in the face of impossible odds, the people who love this country, can change them.
  • my journey has started on the streets of Chicago, doing what so many of you have been doing for this campaign – organizing and working and fighting to make peoples life just a little bit better.
  • cały tekst o nadziei, długi i świetnie poprowadzony, aż do genialnego nawiązania do powstania USA, chwili ciszy i najlepszemu tekstowi tego przemówienia:
  • Hope is what let me be here. With a father from Kenia and mother from Kansas and a story that can only happen here, in the United States of America.
  • Hope is a bedrock of this nation. A believe that the history of this country will not be written for us, but by us.
  • that together, ordinary people, can do extraordinary things
  • because we are not a collection of the red states and the blue states, we are the United States of America

Przemówienia innych:

Hillary Clinton – niezłe, spokojne, stonowane. Sprawia wrażenie kobiety doświadczonej, niezależnej. Świetna mowa ciała. (zazdroszczę ;))

John Edwards – no nie mój typ. Bardziej populistycznie od innych – ciągle o pojedyńczych, wzruszających osobach i ich przeżyciach – jak Fakt, bez przerwy mruga oczami co wygląda słabo.

Mike Huckabee – świetny mówca. Spokojny, budzący zaufanie, pozytywny, odważny. Republikanin, więc kompletnie nie mój kierunek myślenia (wojsko, walka, siła, itp. no i te odwołania do Boga), ale znacznie lepszy kandydat od reszty republikanów.

Powtarzające się hasła:

  • zmiana
  • podziękowania dla rodziny
  • podziękowania dla wszystkich
  • to tutaj się zaczyna
  • zwycięstwo (moje, albo nasze)
  • jedna ameryka, a nie niebiescy i czerwoni
  • odwołania do Ojców Założycieli
  • tańsza służba zdrowia
  • no man left behind
  • palec wskazujący złożony z kciukiem w kształcie O, punktujący przed siebie podczas wyliczania

Alladyn, ZPAV, prawo…

Nie będę się rozpisywał. Na tematy technologiczne wole pisać na moim dzienniku, gdzie będę chciał opisać temat od strony technicznej. Na razie skupie się na aspekcie… hmm… ludzkim.

Kto nie zna sprawy, może poczytać na 7thGuardzie, u Vagli(i drugi) oraz na DI.

Tak. Jestem współautorem biblioteki Alladyn. Tak, razem z trzema przyjaciółmi pracowaliśmy nad tą biblioteką. Tak, do dziś utrzymujemy kontakt. To tyle z popularnych Q&A.

Kawałek historii ZPAV-Lipszyc z moim udziałem. Pierwszy skontaktował się ze mną dziennikarz z DI. Potem Jarek Lipszyc i Piotr Waglowski. Skonsultowaliśmy temat z Bartkiem Raciborskim z Alladyn Team i Rafałem Płatkiem z Cream Software.

Wszelkie dalsze ruchy staramy się robić bardzo ostrożnie, bo nie jest naszym celem szkodzenie komukolwiek, tylko wykazanie aspektu poruszanej tematyki. Dlatego formalnie nie robimy nic, odpowiadamy tylko na pytania i czekamy na otwartą, publiczną debatę. Tę jakiej zabrakło rok temu między społecznością a Gutek Film…

Na razie pozwolę sobie zacytować mój komentarz z 7ThGuarda, bo oddaje moje uczucia.

> > Nie wiem o zadnej sprzedanej licencji, ktora
> modyfikowalaby
> > warunki licencyjne pozwalajac na modyfikacje zrodel i
> jestem
> > pewien, ze taka licencja nie zostala sprzedana
> ZPAVowi.
>
> To nie można by ich, hmmm, pozwać?

Moze i mozna, ale po co? Zeby im udowodnic cos? Ze sie myla? Ze stoja na strazy chorych wypaczen slusznej idei? Ze zapedzili sie do tego stopnia, ze zgodnosc z wymyslonymi zalozeniami przeslania im konsekwencje tego dla spoleczenstwa informacyjnego?

Byc jak oni? Wole im dac dobry przyklad. Wole otworzyc zrodla Alladyna, a ZPAVowi udzielic licencji pozwalajacej na robienie wszystkiego. Pokazac, ze mozna myslec inaczej. Ze ich swiat, swiat restrykcji, sadow, walki, oskarzen, pomowien, swiat zawisci i doprowadzonego do skrajnosci pojmowania prawa wlasnosci nie jest jedynym. Ich smutny swiat ponurych panow w za ciasnych krawatach walczacych o swoje pensje nie dotyczy nas. Sa inne swiaty.
Pewnie nie tak bogate, ale za to usmiechniete…

Jestem kapitalistą. Tak jak jestem liberałem. Wierzę w wolność samoograniczającą się. I wierzę w kapitalizm samoograniczający się. Wierzę w synergię rozsądku i pragmatyzmu i wierzę, że w społeczeństwie stricte kapitalistycznym jest miejsce na banki czasu, wolne oprogramowanie, otwarte licencje, mp3, prawo do wykonywania tłumaczeń, youtube i dziennikarstwo obywatelskie.

Wierzę w ludzi

9/11

Yes. There were two 9/11 that have changed the West World in last 20 years … The latter one is well known Twin Towers terrorist attack at New York on September 11th 2001.

But the first one, the absolute crushing event happened on November 9th, 1989. It was the day when citizens of Berlin started destroying the Berlin Wall. It was the end of cold war, it was the key point in our history…

Thank you, Timothy Garton Ash for your book “Free World” which reminded me that. Shame on us – we, the east Europeans, have let it be forgotten so fast.

Roman Giertych

Ponieważ wygląda na to, że wielu internautom brak wyobraźni, są zbyt przyzwyczajeni, że “nie ich to dotyczy” i generalnie posiadają małą dozę obywatelskiej odpowiedzialności, lub małą wiedzę kim jest Roman Giertych, to pozwolę sobie temat przybliżyć (i nie, nie jestem lewakiem, nigdy nie głosowałem na żadną partię lewicową, a głosuję zawsze):

Roman Giertych jest neonazistą, faszystą, rasistą i skrajnym antysemitą. Jeśli uważasz, że przesadzam, z chęcią udowodnie każdą z tych tez. Jest wnukiem Jędrzeja Giertycha, z Obozu Wielkiej Polski i Stronnictwa Narodowego, z którego został usunięty za antysemityzm, synem Macieja Giertycha, również antysemity i nazisty, który dodatkowo wsławił się współpracą z gen. Jaruzelskim i popieraniem Stanu Wojennego.

Roman Giertych nienawidzi innych, nienawidzi ludzi o innych poglądach, przekonaniach, potrzebach, kolorze skóry. Roman Giertych, który odrodził Młodzież Wszechpolską, grupę skin-headów, którzy po dziś dzień lubią krzyknąć “Heil Hitler”, pobić osobę o innym kolorze skóry, a będąc w sejmie nazywać homoseksualistów dewiantami, których trzeba lać pałą.
Opowiadali się też za m.inn. zakazem dostępu Żydom do uczelni wyższych, forsowali Getto Ławkowe, bili uczestników wszystkich możliwych parad liberalnych, wolnościowych, tolerancji, czy pro-aborcyjnych, co jasno określa ich mentalność i metody dialogu z otaczającym ich światem.

Mówienie, że MW jest “grupą krzewiącą tradycyjne wartości”, a Radio Maryja jako “skupione wokół tradycyjnych wartości” to jakby opisać Stalina jako czlowieka, który “z przekonaniem promował swoje idee” a Hitlera jako osobnika o poglądach pro-niemieckich – nie jest to kłamstwo wobec liter, jest to kłamstwo wobec sumienia.

Roman Giertych stworzył, i to jest jego największym sukcesem, bojówkę narodowościową, organizację nieomal paramilitarną, złożoną z osób które skupia nietolerancja, nienawiść, brak szacunku do ludzi, antysemityzm, faszyzm, nazizm, nacjonalizm, powrót do państwa katolickiego, radykalne formy rozliczania się z innymi (od bicia po zabijanie), niechęć wobec Europy, oraz prawdopodobnie wszystkie inne nasze zaściankowe cechy, które kojarzą nam się z subkulturami kiboli i dresiarzy.

To on, ten pan, jest dziś Ministrem Edukacji Narodowej. I to on, ze swoich szeregów bojowek MW będzie dobierał sobie ludzi. A Wy, pytacie “Czemu nie było protestów przeciwko Łybackiej i Wiatrowi”. Zastanawiam się czy można to jeszcze podpisać pod brak wyobraźni, czy już pod głupotę. Ten człowiek to fanatyk.
Patrząc dziś na ogromną grupę inteligentnych ludzi, którzy albo z obrzydzeniem reagują na silne przejawy niechęci, albo z brakiem zrozumienia tłumaczą, że przecież “nic się nie stało”, i “o co w ogóle chodzi”, albo wręcz uznają przejaw niechęci wobec Romana za “aktywność lewicy”, gratuluję. Właśnie dowodzicie, że nie dorośliście do Europy. Że odpowiedzialność i dojrzałość obywatelska to hasła Polakom obce.

“Patrząc na to co się dzisiaj dzieje, zastanawiam się, kiedy Niemcy przestali śmiać się z Hitlera…” powiedział kiedyś Kazik Staszewski o Lepperze. Dziś Lepper jest wicepremierem. Giertych drugim. A społeczeństwo jest nadal wesołe, bo nie umie spojrzeć w przyszłość i wychowane w demokracji, nie posiada mechanizmów obronnych, nie pamięta, że jeszcze kilkanaście lat temu nie byliśmy wolnym państwm, i nie wierzy, że od kolejnego Hitlera, Łukaszenki, Putina czy Castro dzieli świat tylko głos obywateli. Lub jego brak…

Wolny wybór

“To jak? Zrobimy wybory teraz, kiedy nasi wyborcy jeszcze nie zrozumieli, że ich oszukujemy i albo wygramy, albo wygramy za 4 lata, czy nie robimy teraz wyborów, i wtedy to już nie ma mowy, żebyśmy władzę oddali i przez najbliższe 3 lata tak Wam pokażemy co to znaczy korzystać z władzy że pierwsze pół roku będziecie wspominali jako okres beztroskiej wolności słowa i rozważnych rządów… hmm?”