Trzy dni do wyborów

Na trzy dni przed wyborami w USA gorączka przed wyborcza jest w zenicie. Z racji zainteresowania tymi wyborami zarówno ze względów naukowych – działanie mediów, aktywizacja społeczności, zmiany w mentalności konieczne aby czarnoskóry był poważnym kandydatem, jak i personalnych obserwuję wybory codziennie, śledzę główne źródła i subskrybuje mailing obu kandydatów.

Na dzień dzisiejszy Obama prowadzi, i to ogromną przewagą. W tym momencie średnia wychodzi (wedle średniej ważonej z kilku głównych sondaży) o 6% w skali kraju i nie jest to nic nowego. Te 6% utrzymuje od mniej więcej miesiąca. Możemy tu spojrzeć też na wyniki Gallupa, który mierzy trendy w trzech “scenariuszach” – takim, w którym idą głosować wszyscy zarejestrowani, takim, w którym idą głosować Ci, którzy zadeklarowali, że zagłosują oraz takim, w którym zagłosuje taki rozkład populacji jak w poprzednich wyborach. We wszystkich trzech scenariuszach Obama znacząco wygrywa i to od dawna. Zainteresowani mogą też zajrzeć na Zogby, do Rasmusenna czy SurveyUSA.

6% to teoretycznie nie jest aż tak dużo (chcielibyśmy, aby “ogromna przewaga” dowolnego kandydata oznaczała, nie wiem, 30%, nie?) ale musimy zrozumieć, że dzisiejsza rzeczywistość medialna jest inna. Kandydaci okopali się w swoich bazach, nauczyli się medialnie rozgrywać właściwie wszystkie zalety/wady swoje i oponenta i doprowadzili do bi-polarnego rozkładu sił nieomal 50% na 50%. Ostatnie wybory to wyniki typu 50.7% vs. 49.3% albo 51% vs. 49% i tak już raczej będzie ponieważ obaj kandydaci mają wady i zalety, obaj odwołują się do konfliktu podstawowych wartości – wolność vs. równość – i 6% w takiej sytuacji to dużo.

Ta przewaga nie wzięła się z niczego. Te wybory są absolutnie unikalne i zmienią nie tylko sposób prowadzenia kampanii wyborczych, ale też wiele innych dziedzin życia.

USA to kraj republikański, “większość” populacji stanowią osoby o poglądach konserwatywnych, bliższe wizerunkowi red necka niż intelektualisty czy studenta Stanfordu. Jednak w tym roku na republikanów zwaliło się mnóstwo nieszczęść. Kryzys gospodarczy połączony z McCainem, który sam mówi, że nie ma doświadczenia i nie zna się na gospodarce, obciążenie w postaci strasznie nie lubianego Busha, Obama, który zbiera pieniądze nie tradycyjnie – od lobbystów- tylko od ogromnej rzeszy ludzi, którzy wpłacają po 15-20 dolarów w efekcie czego ma czterokrotnie większe fundusze od McCaina, wybór VP przez McCaina, którzy przyniósł mu znacznie więcej szkód niż zysków – Palin ma bardzo negatywny odbiór, ponieważ choć jest urocza, absolutnie nie radzi sobie w rozmowach na żywo i wyraźnie powtarza wyuczone frazy (John Cleese z Monty Pythona o niej), sam McCain nie jest typowym republikaninem (w ogóle nie mówi o religii, popiera aborcje w pewnych sytuacjach itp.) i w efekcie mnóstwo prominentnych republikanów popiera Obame z Colinem Powellem na czele, o którym mówi się, że dał najmocniejsze “endorsement” w tych wyborach – republikanin, bardzo znany, popiera Obame i jeszcze tłumaczy to tym, czego kampania McCaina używała do siania wątpliwości, oraz 55 republikańskich gazet popierających Obame, na czele z największą gazetą na Alasce – stanie w którym gubernatorem jest Palin, mówiąca że Palin nie jest gotowa.

Do tego ogromne wsparcie gwiazd – Yes we Can, czy śmietanka Hollywood z akcją “Don’t Vote” i prowadzonym przez Spilberga “Don’t Vote 2“.

To jeszcze nie wszystko, bo na dodatek Obama lepiej poradził sobie we wszystkich trzech debatach, a jego VP – Joe Biden, lepiej poradził sobie w debacie wiceprezydenckiej wedle niezdecydowanych i ogólnej populacji (znowu – Gallup, Rasmussen, a nawet Fox news polls), a do całości mnocno dokładają się prześmiewcze filmiki z Saturday Night Live, w których aktorka Tina Fey, gra Sare Palin tak sugestywnie, że ocenia się iż Tina jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet w USA ponieważ od jej występu zależą oceny sondażowe Palin (do pewnego stopnia oczywiście). A SNL jest bezwględne. Palin interview, VP debate, Bush endorsement, a także debaty prezydenckie: Pierwsza, druga i trzecia. Wszystko to perełki oglądane przez więcej amerykanów niż którakolwiek debata. I choć SNL śmieje się też z Obamy (endorsement Clinton) to nie ma żadnego porównania z tym jak “niszczy” Palin.

No i na koniec Obama wykupił pól godziny (sic!!!) w czterech największych telewizjach włącznie z Fox News i 29 października puścił potężny tzw. infomercial – połączenie reklamy z kampanią informacyjną w której odwołuje się do różnych emocji (od populistycznego “Pani Jones jest biedna, opowiem wam jej historię” do racjonalnego “Zamierzam wprowadzić program A, B i C”) gdzie *ani razu* nie wspomina o McCainie czy Palin, w ogóle nie mówi nic negatywnego, tylko skupia się na swoim programie.

W tym czasie McCain był troche zagubiony. McCain jest człowiekiem o którym wszyscy mówią, że jest pozytywny, lubi ludzi, chce współpracować, zaś jego sztab (złożony z ekspertów Busha) ma taktyke atakowania, siania niepewności (jak z Kerrym i wątpliwościami co do jego heroizmu w czasie wojny) itp. Główną taktyką sztabu republikanów jest “atakuj najmocniejszy punkt przeciwnika, słabe punkty wytknie mu prasa” co świetnie zadziałało w czasie poprzednich dwóch wyborów. McCain nie za bardzo chciał to robić. Na dodatek jako VP dobrał Palin, co najpierw dało mu mnóstwo świeżości, energii i zainteresowania ze strony prasy, ale skończyło się problemami Palin w czasie wywiadów kiedy nie potrafiła wymienić jednej gazety która czyta, albo nie wiedziała czym jest “Strategia Busha”.

Z drugiej strony pytanie brzmi czy te 6% “wystarczy” – czy to oznacza, że Obama może spać spokojnie? Istnieje wiele czynników, które będą teraz ważne. Efekt Bradleya (głosujący, których powodem nie głosowania na czarnoskórego kandydata jest rasizm, częściej w sondażach deklarują poparcie dla niego, aby spełnić oczekiwania ankietera i ukryć swoje poglądy), może wystąpić, albo nie wystąpić. Historycznie odgrywał rolę w wyborach, ale w prawyborach go nie odnotowano (oczywiście w prawyborach bazą byli demokraci, którzy są znacznie mniej uprzedzeni do czarnych). Palin może ostatecznie okazać się pozytywniej odbierana niż aktualnie wskazują sondaże (30% akceptacji), a czynnik głowny “przeciwko” Obamie – jego potencjalny brak doświadczenia w porównaniu z McCainem oraz cicho podsycana obawa “kim on jest?” w postaci podejrzeń o bycie muzułmaninem, terrorystą itp. może odegrać większą rolę psychologiczną przy urnie niż w sondażu.

Wszystko to może nastąpić. Może nastąpić nawet na raz, ale pamiętajmy, że wybory już się zaczeły, wielu wyborców już zagłosowało, Obama cały czas “wygrywa” media – np. Informercial dał mu dwa dni uwagi prasy, z sześciu jakie pozostały wtedy do wyborów. McCain stracił te dni, a jak się przegrywa to 1/3 pozostałego czasu tracić nie wolno.

No i najważniejsze. USA nie są krajem o ustroju demokratycznym tylko republiką. Nie głosują tam obywatele tylko elektorzy. To oznacza, że teoretycznie Obama mógłby nawet przegrać głos publiczny a wygrać elektorskimi ponieważ w tych posiada niesamowitą przewagę.

Na dzień dzisiejszy jest to Obama – 353 głosy, McCain – 185.

To ogromna różnica. I taka różnica występuje w każdych badaniach. Obama wygrywa wszystkie stany Kerryego, Florydę, Colorado, Nevadę, Virginię i kilka innych krytycznie ważnych stanów. Spójrzcie na mapkę. Najeżdżając na stan widać aktualne wyniki sondaży oraz porównanie z wynikami z 2004 roku. Po kliknięciu pojawiają się ostatnie sondaże. Warto patrzeć bardziej na linie trendów, bo oczywiście same sondaże mogą się różnić (pierwszy wykres to wykres ogólny, drugi to wykres z ostatniego miesiąca, trzeci to z 2004 roku).

To miażdząca przewaga. Obama nie tylko musiałby stracić te 6%, musiałby tez stracić te stany, w których teraz wygrywa, a to znacznie mniej prawdopodobne.

Wielu dziennikarzy już teraz zastanawia się nie kto wygra, tylko czy przewaga będzie tak duża czy zmaleje – mój strzał to 5% przewagi Obamy. Zobaczymy we wtorek 🙂

p.s. W tym kontekście niesamowicie bawi mnie zachowanie radykalnej “prawicy IV RP” z Salon24.pl, która ustawicznie pisze “Obama nie ma najmniejszych szans, zobaczycie, amerykanie nie zagłosują na czarnego NIGDY. Obama to czarny Hitler, już przegrał, naród amerykański jest za mądry, żeby wybrać tego bezmózgiego coś tam” itp. Jestem ciekaw czy po wyborach, jeśli Obama wygra, Salon24.pl zapełni się postami “Przepraszam, myliłem się, Obama musi być jednak wartościowym kandydatem skoro wygrał głos narodu amerykańskiego”. Czy raczej “dali się zmanipulować masonom i cyklistom i dlatego wygrał”.

p.p.s Ciekawe jest też zachowanie TVN24.pl. Serwis ten, który czytam dość często regularnie podaje bardzo wyrywkowe newsy o tym, że “przewaga Obamy maleje” oraz, że “Kolejny skandal z ciotką Obamy”. Zaś ani razu, że “przewaga Obamy rośnie” lub “kolejny skandal z Palin”. Na ile mogę ocenić to stacja, która w Polsce zdecydowanie popiera liberałów społecznych, albo ma inne poglądy gdy chodzi o USA, albo źródłem ich newsów są serwisy republikańskie jak Fox News czy drudgereport. W każdym razie zastanawiające.