Ruch w Paryżu

Pierwszy tydzien mieszkania w Paryżu dobiega końca.

Stał on pod znakiem organizacji życia, zakupów i nauki poruszania się po Paryżu – jednym słowem morfowanie turysty w miejscowego.

Jeśli chodzi o prace, działo się dużo. Mamy 5 stażystów, a do tego przyjechała Mic, Seth, Christian i Axel. (zdjęcia, dugie, trzecie). Rozmawialiśmy o przyszłości lokalizacji produktów, planach na Firefoksa 3.1, Fenneca i Thunderbirda 3. Mi udało się zaplanować sobie prace do końca roku (no, a przynajmniej do października). Teraz będę pracował nad stronami społeczności, a od września praca nad L20n.

Teraz weekend, w poniedziałek sam będę w pracy (dzień Bastylli), od środy Jane przyjeżdza, a w piątek ja wylatuje w kierunku Moskwy – mam prelekcję na konferencji Protva.

Co do życia zaś… Ponieważ mieszkamy idealnie w centrum (przy Chatelet les Halles), jest strasznie głośno, tłoczno i tak jakoś “turystycznie” – wraz z “turystycznymi” cenami 🙁 Ciężko kupić normalne jedzenie, czy napić się piwa nie płacąc niepisanego “podatku” turystycznego.

Staramy się z Karo ułożyć jakoś normalność, a zwłaszcza wykorzystać wakacje na ruch. Szukamy basenów, siłowni, miejsc do biegania wieczorami, a ja do tego sal treningowych do Thaiboxingu, BJJ, albo ogólnie MMA.

Nie wiem czy tak to zawsze wygląda w każdym mieście, ale strasznie ciężko takie rzeczy znaleźć. Wyniki Google zasłane są tym co jest dla “turystów” – czyli ekstremalnie luksusowe i drogie. Znaleźć normalny basen, albo siłownie, w której wejście nie kosztuje 15 euro było ciężko, ale popłaciło. Znaleźliśmy basen miejski (heh, socjalne państwo…), który jest rankami w ogóle za darmo, ścieżki do biegania koło ogrodów luksemburskich, a do tego…

kupiliśmy rolki. 🙂

Nigdy nie miałem talentu do rolek, wrotek ani łyżew. Teraz jednak uznałem, że czas najwyższy. Paryż jest za duży na chodzenie ciągle na piechotę, kompletnie nie ma sensu jeżdzenie po nim samochodem, nie mam prawka na motor… zostają miejskie rowery (socjalne państwo po raz drugi) i rolki. Tylko, że znaleźć sklep, w którym dostaniemy dobre rolki było cholernie ciężko. Jeśli macie zacięcie i ambicje, to zapraszam. google.com i znajdźcie sklep z rolkami w Paryżu 🙂

W końcu się udało – koło metra Bastylia. W efekcie godziny spędzonej na deszyfrażu angielszczyzny sprzedawcy stałem się dumnym posiadaczem rolek K2 Moto, zaś Karo dorobiła się rolek K2 Alexis. O ile Karo wybór podyktowany był mieszanką technologii, ceny, jakości i… koloru, to mój został ograniczony przez rozmiar stopy – 47.

Efekt jest jednak taki, że mamy parę rolek i jutro zaczynamy życie aktywne w Paryżu 🙂

1) Rano basen – prawdopodobnie miejski, darmowy. Jakość całkiem niezła, niezbyt daleko, ale totalnie zatłoczony popołudniami.

2) Potem rolki na koło Luwru. Pewnie się pozabijam kilka razy, ale zamierzam się nauczyć

3) A na koniec siłownia.

Nie jest to jeszcze mój ideał. W niedziele zazwyczaj chciałbym robić treningi gimnastyczne, dla rozciągnięcia, ale nie znalazłem jeszcze sensownego klubu.

Co do sportów walki to na razie znalazłem kilka klubów BJJ i kilka kickboxingu. Planuje zacząć od wtorku 🙂

Aha… i jeśli ktoś mi jeszcze powie, że trzeba chronić “lokalne sklepiki przed najazdem supermarketów” to zamierzam roześmiać mu się w twarz i w razie dobrego humoru uraczyć opowieścią o tym co w Paryżu wyprawiają właściciele “lokalnych sklepików” (głównie arabowie) korzystając z tego, że supermarkety zlokalizowane są wyłącznie w dzielnicy zwanej “Cholernie Daleko”.